Ja wiem, że nie jestem w stanie traktować poważnie „obrońców demokracji”. Wiem, że patrzę na wyrazicieli opozycji totalnej jak na ludzi oczekujących pomocy psychologa klinicznego i wsparcia cyrkowych komików. Niezmiennie pogardzam butą niedokształconych dziennikarzy. Wiem też, że traktowanie Turcji i bliskowschodnich „europejczyków” jako wiarygodnych partnerów w budowaniu wspólnoty gospodarczej, stałoby się przyczynkiem do organizowania pomocy psychiatrycznej. Jednocześnie nienawidzę chwili, gdy w mej głowie pojawia się skojarzenie z Radą Europy i Parlamentem Europejskim, zwłaszcza z niemieckimi oraz filo-niemieckimi brytanami, szczekającymi na przejeżdżający ku głębszym sensom BIAŁO - CZERWONY autobus.
Wiem, że pragnę angażować się w tworzenie wspólnoty wokół ludzi, którym chcę ufać: Prezydent Andrzej Duda ze swoją ekipą, Premier Beata Szydło ze swoją drużyną. Ufam, że znajdziemy siły i wystarczające poczucie rozsądku i humoru, aby stawać w obronie państwa prawa i sprawiedliwości. Trwa walka. Wiem, bo doświadczam, że jest to walka osób pragnących żyć w karbach moralnych zobowiązań z ludźmi marzącymi o świecie, w którym wszystko wolno. Kłamstwo, oszczerstwo, zbrodnia - to dla nich epizody w drodze do krainy pełni „szczęścia”.
Wiem, że zdarzenia toczą się w sposób tak nieprzewidywalny, że nie starcza ludzkiego rozumu. Mego rozumu nie starcza. Wtedy rodzi się pragnienie modlitwy a niekiedy wiersz:
RANY BOSKIE
Nie umiem tych paciorków do nieba
Nie lubię tego cierpienia słowa
Po słowie ślizgam się na czarnym lodzie
Tafla różańca trzeszczy takt w takt
Dla róży wiatrów mieszkanie we mnie
I krzykliwe śpiewanie dzięcioła
Czarnego jak smuga cienia na pniu
W ziemi – rany boskie – Maryjo