Powyższe słowa uderzyły mnie w twarz. Pomyślałem: „Gdybym urodził się w zamożnym dworku a rodzicami moimi byliby wykształceni, światowi, eleganccy, dobrzy dla innych, mądrze i pięknie wysławiający się w kilku językach ludzie, których główną cechą życia duchowego byłaby bogobojność (bojaźń Boża) i honor (odpowiedzialność za słabszych) – ależ miałbym cudowny fundament życia obywatelskiego”.
Wiele lat żyłem bez jakiegokolwiek skojarzenia, że mógłbym być arystokratą.
Doświadczenie biedy było dojmujące. Ojciec był dokerem – robotnikiem portowym zatrudnionym przy przeładunku, transporcie i składowaniu towarów. Mama zatrudniła się w „przychodni zdrowia” – była sprzątaczką.
Zastanawiam się, na ile pokolenie wychowywane po wojnie skarlało, w uścisku strachu swoich rodziców pamiętających czas pogardy. Dni mojego dzieciństwa były otoczone wszechobecną biedą. Taki był „standard”. Przypominam także, że istniało coś, co nazywano „żelazną bramą”, poza którą mogli się znaleźć jedynie ludzie podpisujący zobowiązanie do złożenia sprawozdania z wyjazdu zagranicznego. Urząd Bezpieczeństwa próbował być skutecznym w pracy nad duchowym niewolnictwem. System edukacji intensywnie infiltrowany, dookreślał parametry wyobraźni. Przez czterdzieści lat nie potrafiłem wyobrazić sobie Polski poza dyktatem „wskazówek” z Moskwy.
W takiej Polsce jednak znalazłem ucieczkę, która była sposobem na ratowanie osobistej godności. Katolicki Uniwersytet Lubelski stał się moją enklawą wolności. Katolicka uczelnia, spotkani Profesorowie (np. hrabia Stanisław Łoś), tradycja filozoficznego myślenia oraz interpretowania świata i historii rodziła we mnie poczucie dumy i przynależności do duchowej arystokracji. Rzymski katolik brzmi w moich uszach jak arystokratyczne zobowiązanie.
Wydaje mi się, że większość społeczeństwa polskiego właśnie ze względu na przynależność do Kościoła katolickiego trwa w tęsknocie za Polską szlachetnej, rycerskiej i obywatelskiej tradycji. Nie ma już dworów „pańskiej Polski”. Tęsknimy za Polską, którą zamordowało precyzyjne bestialstwo Niemców i barbarzyństwo rosyjskiego wschodu?
Nie należy lekceważyć tych tęsknot. Pragnienie piękna pod własnym dachem jest także znakiem tożsamości oraz tęsknoty za ładem w życiu państwa, którego konieczność i sens wpisane są w strukturę świata stworzonego przez Boga. Rewolucyjne konwulsje, które próbowały wywracać tę strukturę (…) na nic się nie przydadzą. Wołanie o ład odezwie się w każdym sercu ludzkim nigdy nieprzebrzmiałym echem.
Społeczeństwo chrześcijańskie kształtowało się powoli dzięki inteligencji i energii świętych (…) Największym ich pragnieniem było, aby w wycinku czasu i przestrzeni, przypadającym im w udziale, zapisać nieco piękna i miłości, których ziarno Bóg zasiał w ich sercu” – pisze Ewa Polak-Pałkiewicz w książce Powrót pańskiej Polski.
Ty i ja jesteśmy arystokratami z dziedziczenia synostwa Bożego. Żaden „dwór zagraniczny” nie jest nam potrzebny. Powinnością arystokraty jest świętość.
Jerzy Binkowski – Urodził się w 1949r. w Gdyni. Ukończył studia filozoficzno-psychologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dyplomem reżyserskim ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Pracował głównie z młodzieżą – poradnictwo i teatr. Mieszka od 40 lat w Białymstoku. Należy do warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.