“AVE” – wybór wierszy

Rok wydania: 2022
Wydawnictwo: Książnica Podlaska ss 128.
Tłumaczenie na język angielski: Beata i Patrick Lahey
ISBN: 978-83-66137-44-8
Autor: Jerzy Binkowski

Czytaj książkę “AVE” online:                                           

AVE

Recenzje książki “AVE”:                                           

„Ave” Jerzego Binkowskiego – nowa publikacja Książnicy Podlaskiej

Książnica Podlaska im. Łukasza Górnickiego w Białymstoku wydała tom poetycki „Ave” Jerzego Binkowskiego. Składają się na niego zarówno wiersze nowe, jak i wcześniej publikowane.

O tomie „Ave” Jerzego Binkowskiego:

Światło i przyjemna, nieoślepiająca jasność biją z każdego wersu –  to dzięki akceptacji swojej życiowej misji i zgody na obraną drogę. Autor „Ave” z niezwykłą pieczołowitością i pietyzmem zadbał o każde słowo. Nie ma tu przypadkowości. Książka jest prawdziwą ucztą duchową.

Marta Kozłowska

Spotkanie autorskie z Jerzym Binkowskim 16 marca 2022 r., godz. 17.00 w Książnicy Podlaskiej, ul. Marii Skłodowskiej-Curie 14 A (VI piętro). Transmisja na żywo na fanpage’u Książnicy Podlaskiej na portalu Facebook https://www.facebook.com/ksiaznicapodlaska 

Tom „Ave” Jerzego Binkowskiego jest dostępny w Dziale Promocji i Wydawnictw Książnicy Podlaskiej, e-mail: dzialpromocji@ksiaznicapodlaska.pl.

Ave plakat Książnica Podlaska

Janusz Andrzejczak napisał w “Podglądzie” nr 29-30-31 o AVE :

 
Jerzy Binkowski: Ave. Książnica Podlaska, Białystok 2022, s. 125 
Ta książka, w tych czasach, to cud. Samo jej wydanie, w publicznej instytucji, książki od alfy po omegę religijnej, na wskroś chrześcijańskiej, katolickiej, jest cudem. Wiem, że zgłoszono się do Jurka z propozycją wydania jej, a on postawił warunek: „Albo to będzie książka religijna, albo rezygnuję”. Może sobie ktoś w tych czasach wyobrazić takie dictum?! Nie płaci za nią ani przejechanego przez tramwaj grosika i jeszcze ma wymagania! Ma za to mój ukłon, podziw. Ma ukłon i podziw także i za zawartość, za treść, czyli – za zamieszczone w książce (według pewnego liturgicznego porządku?) wiersze. Od czasów Herberta nie czytałem wierszy tak PIĘKNIE rozumiejących antyk, tak nim nasyconych! W trakcie czytania łapałem się na wrażeniach, że wcale nie czytam, tylko słyszę, chłonę, widzę, smakuję… Ale by się prawdziwie przekonać co to za poezja, trzeba Jurka usłyszeć, a najlepiej i widzieć! Do tego jeszcze – z Bachem, na fortepianie, w wykonaniu Marii Skurjat‑Silvy… 22 marca 2022 roku, na promocyjnej Środzie Literackiej w Książnicy Podlaskiej, pomiędzy Jurkiem: jego wierszami, jego głosem, pomiędzy cudnie grającą Bacha Marią Skuriat-Silva i widzami, przechadzał się niewidzialny, uśmiechnięty… Jezus. W tej książce – wszystko jest o Nim. Także i wtedy, gdy wspomina Jurek o swoich rodzicach, gdy kocha być Polakiem. W tych straszliwie trudnych czasach, Wiara daje Nadzieję. To kolejny cud, że także dzięki jego talentowi – daje PEWNOŚĆ.
Dzięki za Twoją książkę, którą dziś nam przyniesiono.
Poważne, smutne, mądre wiersze. 
Właściwie każdy jest osobnym “tomikiem” – otwierasz go i wkraczasz w świat zupełnie osobny. 
Pozostajesz w nim, bo nie można tak od razu go opuścić.
Wchodzisz w głębokie czeluście, albo lekko spadasz na pomost nad wodą. 
Wielka przygoda!
Nie jest łatwo pisać wiersze religijne. Potrzeba do tego pokory. 
Wyzucia się z tych wszystkich pawich piór, w jakie człowiek piszący tak często się przyobleka. 
Puknięcia się w głowę i strącenia z niej błazeńskiej korony.
Nie zdołałam przeczytać wszystkiego, ale myślę, że Tobie się to udało.
 
Myślę że niejeden Twój czytelnik będzie Ci zawdzięczał niejedną łzę.
“Kochany Jurku – wielkiej poezji nie czyta się od razu całej.
Twoje wiersze, szalenie osobiste, stają się też przeżyciem lektora.
Nie jest się w stanie znieść naraz CAŁEGO ŁADUNKU EMOCJI: ZBYT SILNY, NAZBYT OSTRY. Jak miecz obosieczny?
(Platon uważał, że POETA BOGÓW WYSŁAWIA, dlatego wykonuje świętą czynność!)

AVE wg Wojciecha Miotke

Jeśli odbiór dzieła ma znaczenie, w tym także miejsce i czas, to trudno byłoby znaleźć lepszy moment, w którym tytuł książki AVE Jerzego Binkowskiego, zbiega się z dzisiejszą realizacją wezwania Matki Bożej do poświęcenia Matce Wszystkich Ludzi Rosji. Ktoś powie, że to argument naciągany i dowód pewnej megalomanii – ale myślę, że poezja (i sztuka w ogóle) służy właśnie odszukiwaniu oczywistych ale i przeoczonych przez większość tropów. Taka jest właśnie Topografia Bożych Znaków i błogosławieni odkrywający, gdyż im dana jest łaska znalezienia Celu.

Książkę otwiera wiersz “Do Najświętszej Maryi Panny”, który jest rozwinięciem tytułu, swoistą egzegezą wezwania maryjnego “Bądź Pozdrowiona”. Autor spina t klamrą, przedostatnim wierszem, w którym wyjaśnia znaczenie modlitwy do Panny Maryi, która jest figurą Obecności nadającej sens życiu. Swoistym post scriptum są słowa ostatniego wiersza “Jak liść – opadłeś z krzyża w ciszę” . To w jakiś sposób nawiązuje do sekwencji Golgoty , w którym Syn Odszedł na oczach Maryi w ciszę, która jednak jest tylko antraktem wieczności. Tak można by zakończyć recenzję tomiku, a może życiopisania Autora ? Oczywiście życie ma swą treść i czasem zbyt pochopnie czytamy tylko pierwszą stronę i ostatnią stronę. Autor przyjął schemat który jest odbiciem doskonałości, powtarzanej przez wieki przez Bacha, Mozarta i wielu innych – czyli poprzez strukturę Mszy. I tak jak Introit opiera się na Ave (Maria), tak kolejne wersy są przygotowaniem do Mszy (Życia) . Psalmy przeplatają się z dzieciństwem, a nawet sięgają do planu Zbawienia rozpoczętego Narodzeniem z Wielką Obietnicą (“Nie będzie już grzechu” z wiersza “Narodzenie”), w który postać Matki odnosi się do osobistej relacji syna Jerzego do relacji z Matką Syna powierzonego przez Chrystusa Matce Niebieskiej. To przenikanie się własnego życia z sekwencją planu Zbawienia, która ma swoją kulminację w częściach Mszy (kto o tym dzisiaj pamięta – szacunek), jest najbardziej charakterystyczne dla tego tomiku. I zarazem Najprawdziwsze w poezji. Modlitwa oderwana od życia, taka której brak interioryzacji w życiu jest pusto brzmiącym cymbałem. Dopisaniem do Mszy (choć czy może być coś czego Ofiara nie dopełnia ?) jest jakby rozwinięcie liturgii w rytm życia, może nawet obecnie już zapomniany, oparty o rytm modlitwy, odpowiadający porom dnia .Temu służy “Completa” (“Kamiennych chwil stukot twardy”), “Nieszpory” (“Zostań we mnie i pocieszaj mnie”) – i dalej ; “Noc siostra moja”, “Czuwanie”. Autor w dalszej części prowadzi nas jak przewodnik po historii Zbawienia, w której jest odniesienie do historii znanych nam z kart Pisma Świętego ale także przeniesionych w czasie na historię Polski (jak choćby “Alfons Jerzy Popiełuszko” i inne ) – i jak ziarno rzucone w glebę życia Jerzego, gdzie nieuświadomiona jeszcze wiara stała się już emblematem życia “w dłoniach różaniec jak srebro i światło z gromnicy, bo wielka jak obrus ołtarza jest wiara dziecka” z wiersza “Pierwsza Komunia święta”. Trudno w zasadzie odróżnić po kilkudziesięciu kartach kręgi wersów, które rozchodzą się po tafli życia. Wyraźnie jednak można odnaleźć, jak na jeziorze – ich Źródło. Autor w tej topografii znaków- kręgów wersów wskazuje nam na Nie wyraźnie – ale podkreśla także ich rytmiczność, która przejawia się budowaniu świadomości powołania –  jak i cel, którym jest rozpłynięcie ” w ciszy”. Sztafaż skrzydeł na okładce (czasem nadużywany w sztuce), którą spowija z obu stron, nadaje wyraźnego  znaczenia powierzenia się koniecznej opiece. Jest dopełnieniem poddania życia, to zewnętrzny symbol otaczający Arkę Zbawienia, w której mieści się i sens i plan naszego osobistego zbawienia.  Błogosławieni odkrywający te znaki. Zawsze lubiłem patrzeć na rozchodzące się kręgi fal na jeziorze, nie wiedziałem, że to są Znaki. Dzięki Jerzy. 

Nasze życie to nic innego jak odczytywanie znaków Bożej Obecności. Znaki czyta się po to, żeby pójść tam dokąd one pokazują kierunek. Życie to nie jest program przyrodniczy albo klub odkrywców oceanów. 

Ludzie szukają śladów cywilizacji na Wyspie Wielkanocnej, wyjaśniają znaki z Nazca, kręgi zbożowe i Trójkąt Bermudzki. 

Ale to są znaki drugiej Strony – zwiedzenie. Zatem nie jest tak, że są Znaki Boże i neutralna reszta, czyli jakaś tam fantastyczna przyroda i niezbadany kosmos. To jest podejście naturalistyczne, o dziwo świętujące swój sukces w Kościele (Pascendi Dominici Gregis – to znaki które to zapowiadały)

Chciałem powiedzieć, że rozumienie znaków nie przytrafia się nam ot tak po prostu, to ciężka praca, wyrzeczenie i podnoszenie się z upadków.

Temu służy książka – i ta Twoja spełnia chyba ten warunek . Choć w życiu, w przededniu wieczności, wystarczy czasem nawet jedno westchnienie na krzyżu przez Dobrego Łotra.

***

Ave – plaster na duszę – Marta Kozłowska

 

Ave jest książką, w której Jerzy Binkowski pokazuje bogactwo swoich poetyckich kształtów. Po raz kolejny udowadnia, że świetnie radzi sobie zarówno z formą rozbudowaną („Imię dziecka rodzi się w głowie matki i ojca wcześniej / niż zobaczą na własne oczy wilgotne i śliskie ciało malucha”), jak i zwięzłą („Oblicze swoje pokazałeś mu – Panie – / i dłonie położyłeś na głowie / a on zatrząsnął się jak blok skalny / w tej intymności”).

Choć tematyka wierszy jest różnorodna, łączy je jedno – miłość. To z niej wyrasta wszystko inne: wartości, sposób życia, postawy, podejście do ludzi, świata. Znaczna część wierszy poświęcona jest wierze i duchowości Binkowskiego – ma się wrażenie, jakby autor na swojej poetyckiej drodze uświadomił sobie, że jego powołaniem jest pisać też wiersze religijne i wiernie szedł za tym głosem. Tego rodzaju poezja nie jest łatwym szlakiem – to nie spacer leśną ścieżką, a raczej wędrówka górskimi trasami, gdzie pokora jest podstawą. Niejednokrotnie zderzymy się ze swoją słabością i jeśli chcemy dojść do celu – nie możemy pozwolić sobie na długotrwały bunt. Autor pozostaje wierny Bogu, choć bunt nie jest mu obcy („Tak trudno wierzyć – by uwierzyć w Ciebie / zostanę błędem kamieniem i mrokiem(…) / Drwię z Twoich wskazań kazań i pouczeń / bo kłamliwe są słowa proroków). Jego wiersze pobożne nie mają jednak modlitewnego charakteru, dzięki czemu w odbiorze są prawdziwe i bliższe zwykłemu śmiertelnikowi, bez uduchowionego zadęcia. Oddają jego szczerą i autentyczną fascynację eucharystią, świadome jej przeżywanie.

Wiersze, w których odnajdziemy rodzinne wątki są niezwykle poruszające i pokazują jak silna była więź autora z rodzicami (choć były to relacje różne), dziadkami, rodzeństwem, czy wujostwem. Niemniej jednak twórca jest świadomy, jak wiele dla niego znaczą, jak wielkim uczuciem ich darzył. Fascynujące jest, z jaką subtelnością pisze o ciężkiej chorobie matki: Mama kompletnie zapomniała o dzisiaj / ale doskonale została we wczoraj. Z kolei wiersz Żegnaj – tato – powiedziałem cicho jest ogromnym ładunkiem emocji: od radości z przyjazdu ojca, przez oczekiwanie, po smutek, stratę i żal. Jak sam autor przyznał podczas spotkania, miał z ojcem ogromny problem. Dopiero z czasem, już po jego śmierci, zrozumiał ojcowskie trudności. Stąd też i data powstawania wiersza ma znaczenie.

Kolejne wiersze, które można wyłonić z Ave to wiersze patriotyczne. Patriotyzm dla autora jest bardzo ważną wartością, którą, tak jak i wiarę, dostał od rodziców. Tu zdecydowanie nie ma miejsca na bunt. Poczucie odpowiedzialności za ojczyznę każdy powinien mieć w sobie, odpowiedzialności na swoją miarę. Jest ono ważne na tyle, na ile pozwala spełnić się nam jako obywatelom, osiągnąć jakąś pełnię.

Światło i przyjemna, nieoślepiająca jasność biją z każdego wersu Ave. Autor z niezwykłą pieczołowitością i pietyzmem zadbał o każde słowo. Nie ma tu przypadkowości. Język prosty, krótkie żołnierskie słowa, niewyszukane metafory, zaskakujące puenty – wszystko to sprawia, że wersy przeplatają się, mienią tysiącem emocji, uczuć. Czasami suną wartko niczym górski potok, by za chwilę zwolnić i zatrzymać nas z zadumą, refleksją i zamyśleniem. Szarpią nas, każą krzyczeć, by za chwilę zaprowadzić nas w miejsce, gdzie nie ma już NIC, nawet krzyku.
To właśnie jest różnorodność Jerzego Binkowskiego.

Marta Kozłowska

***

O książce “AVE” pisze Jan piotr grabowski:

„JAK ŁATWO ZIELEŃ ZATRACA SIĘ W CZERNI”

Pod namiotem Biblii schowałem się Panie
zamieszkałeś w mojej zagrodzie
otoczony wysokimi brzozami

Podnoszę ramiona
jak Gloria i Alleluja
w porannym chłodzie

Energii nie można zamknąć
ona wybucha i nie mieści się w słowie

Nie mogę dłużej żyć bez SŁOWA

Jerzy Binkowski Nie mogę dłużej żyć bez SŁOWA,

z tomu AVE.

Otrzymuję dość sporo książek w różnych: mniejszych paczkach i większych pakach. Zazwyczaj z miejsca je rozpakowuję, przeglądam i jeśli uznam, że któraś z książek nadaje się do czytania, natychmiast zabieram się do lektury. Jestem bowiem bezustannie złakniony dobrej literatury, nie wspominając o arcydziele literackim, i cały czas mam nadzieję, że może teraz, że a nuż, że wreszcie. W niemal stu procentach są jednak rozczarowania. Piszę niemal w stu procentach, bo zawsze jednak odkładam kilka, nawet kilkanaście książek by je mieć na tzw. podorędziu.

Na moim bowiem dość dużym biurku mam dwa miejsca, gdzie gromadzę książki do ewentualnej lektury. Jeden stosik, to są książki wypożyczane. Drugi to właśnie te otrzymywane w różnych paczkach i pakach. Ten drugi stosik jest po, oczywiście, selekcji. A co z tymi książkami, które od razu nie przejdą przez moją selekcję? No cóż, wędrują do piwnicy, gdzie mam całkiem pokaźne zbiory. Stosiku z kupionymi książkami nie ma. Książki kupuję bowiem bardzo, ależ to bardzo rzadko i to przeważnie dotyczące mojej pasji, czyli Wojny Dwóch Róż.

A tak nawiasem to te stosiki są usytuowane pośród: wspaniale czującego się na moim biurku zamioculcasa, obsypanego białymi kwiatami storczyka i chwacko rosnącego wyhodowanego osobiście przeze mnie z pestki, daktyla.

ave %Jerzy Binkowski%

Książkę, będącą wyborem wierszy Jerzego Binkowskiego pt. AVE przeczytałem jako to się mówi „jednym tchem”, natychmiast po rozpakowaniu przesyłki. Nic nie podkreślałem, jak to to mam w swoim zwyczaju (im więcej podkreśleń, tym lepsza książka), tylko czytałem, czytałem, czytałem. Po czym odłożyłem na stosik do ponownego, „głębszego” czytania.

Bo są takie wiersze jak np. Marzanny Bogumiły Kielar (te, oczywiście, wczesne wiersze), że czytasz je i… i już na zawsze z nimi zostajesz. Są też takie wiersze jak te mojej ulubionej Emily Dickinson, że czytasz raz, drugi, trzeci i… ciągle do nich powracasz.

Wiersze Binkowskiego zaliczyłbym – takie jest moje osobiste odczucie – do tej kategorii lektur jak z Emily Dickinson: że po pierwszej lekturze trzeba wracać do lektury następnej i jeszcze następnej. Ponieważ za pierwszym zapisem, wierzchnią warstwą znaczeniową, kryją się znaczenia głębsze, dalsze i szersze oraz – wcale nie paradoksalnie – sięgające podniebnych i jeszcze dalszych przestrzeni.

Wiersze Binkowskiego z tomu AVE można czytać i należy interpretować na różnych płaszczyznach, z różnych punktów widzenia. Wiele o nich mógłby napisać czy to badacz literatury, czy to historyk literatury, czy nade wszystko biblista. Ja nie zaliczam się do żadnej  z tych kategorii i chłonę literaturę, w tym nade wszystko poezje jako czytelnik z długim – i jeszcze dłuższym – stażem. A ponieważ śmiem twierdzić, że jestem naprawdę mocno oczytany i posiadłem zmysł, czy też może instynkt odróżniania, już na pierwszy rzut oka, już przy pierwszej lekturze, rzeczy wartościowych od byle jakich (by nie napisać: szerzącej się jak najgroźniejsza zraza grafomańszczyzny), nad wierszami Binkowskiego należy pochylić się z jak największą pokorą do treści w nich zawartych i upodobaniem do naprawdę dobrej, nie wahałbym się powiedzieć… ponadczasowej literatury.

Już bowiem sam niebanalny tytuł AVE zaprasza nie tylko do lektury, ale także jest przecież pozdrowieniem, które nawet gwara miejska potrafi rozwinąć w różne: „cześć”, „siemka”, „elo”, „dzień dobry”, „witaj”. Na pewno każdy z owym „ave” gdzieś już się zetknął, jeśli nie w kościele, to chyba najczęściej na… cmentarzu, ale tam widniejące jako „Ave Maria”, które oznacza nie tylko „zadrowaś”, lecz i pożegnanie.

Tak też i można by interpretować tytuł tomika AVE: jako pozdrowienie, wręcz zachętę do lektury albo jako… pożegnanie, czyli „ave czytelniku”, nie zajrzałeś do mojej książki, to nie wiesz co tracisz, ave zatem, żegnaj, życzę ci powodzenia, niech ci dobrze się wiedzie w niełatwej, w dodatku bez mojej poezji, codzienności.

Ja po pierwszej, rekonesansowej powiedziałbym lekturze, zabrałem się czytania AVE już z moim ulubionym HB Caran d’Ache & Klein Blue, ponieważ moim jedynym „nałogiem” są dobre ołówki  i zacząłem sobie harcować po tekstach Binkowskiego. Czytanie bowiem bez ołówka, to nie jest czytanie.

Najbardziej przypadł mi do gustu wiersz pt. Ty jeszcze nie wiesz:

„Ty jeszcze nie wiesz / że biegnąc do źródeł dotykam tej czułości / która obmywa powieki i stopy / a czystością porannych postanowień zachwyca // Ty jeszcze nie wiesz / że dźwięk przebudzenia jest Jego odblaskiem / stąd wybór sandałów wytrwałych jak pergamin / przenoszący SŁOWO / Ty jeszcze nie wiesz / w jakiej słodyczy pękają granaty / a potem miąższ figi migdały / i kozie mleko spływające po brodzie // Ty jeszcze nie wiesz / że kiedy zapalam ogień u stóp / umieram w zachwycie / zdziwiony mocą nie swoich dłoni // JESTEM”.   

Ten niedługi wiersz jest nie tylko modlitwą, ale również wyznaniem, a nade wszystko dokładnym opisem, tak jakby sam autor tam był, doznawał fizycznie owej „słodyczy pękających granatów, miąższu fig i migdałów oraz smaku koziego mleka spływającego po brodzie”. Mało tego, że zmysłowo doznawał, ale również mistycznie doświadczał i tym mistycznym doświadczeniem dzieli się z czytelnikiem.

Jest jeszcze jeden wiersz, który podczas lektury szczególnie mnie uwiódł, co nie znaczy, że pozostałe wiersze nie są również godne uwagi. Oto on pt. Noc siostra moja:

„Noc siostra moja / i matka samotna / Archanioł Psalmu Wieczornego / oczekiwania pełna / jak zieleń dorodna / i pieśń wieczorna na skraju świata // Noc / krzyż najbardziej bolesny / samotność najsamotniejsza / oddech najkrótszy // Jak łatwo zieleń zatraca się w czerni”

Krótki wiersz, ale ileż w nim znaczeń, ileż w nim poezji. Można by na jego temat napisać artykuł naukowy albo co najmniej esej. A ja tu przecież prowadzę zapiski, które ten i ów czytelnik w swojej łaskawości traktuje jako… felietony. Owe: „pieśń wieczorna na skraju świata” oraz „jak łatwo zieleń zatraca się w czerni” to przecież najwyższa klasa poetycka.

A poza tym niezależnie od metafizycznych doznań jakie ten wiersz zawiera, utwór ten może być przykładem niebywałej wrażliwości autora na piękno świata. Bo czyż owo spostrzeżenie „jak łatwo zieleń zatraca się w czerni”, nie jest doznaniem obserwacji… zielonego promienia, nazywanego też zielonym błyskiem, czyli doświadczeniem rzadkiego zjawiska występującego w atmosferze podczas zachodu oraz wschodu Słońca?

(Zielony promień, czyli zielony błysk; Pas Wenus, czyli przeciwzmierzch; obłoki srebrzyste, koniunkcje planet… któż jeszcze jak nie poeci przybliżają nam, zapatrzonym tylko w bardzo trudną codzienność, te przepiękne zjawiska astronomiczne, które przecież są nie tylko fizyką, ale nade wszystko znakami alfabetu pisanego przez Boga. A i sama fizyka, jej prawa, czyż nie pochodzą od Boga).

Idąc tym tropem zachwytu nad pięknem świata, można by zacytować taki oto fragment z wiersza Psalm wdzięczności:

„Wschody Słońca budzą się do tańca / ziemia nasza jak ziarenko różańca / opłatek po brzegi wypełniło Boże Ciało / widzimy co widzimy cudownie się stało”;

Albo taki fragment z wiersza Chwała Bogu Chwała:

„Łąki brzęczą pszczołami / sygnaturka śpiewa / strumienie gaworzą z trawami / nad polami nad lasami / słońce ogrzewa złotem promieni // Jesteś w barwach witraży / w nasionach sosny / we mnie są pola chwały Twojej / i radość męża dojrzałego”.

Gdybym miał jednym zdaniem podsumować utwory z tomu AVE powiedziałbym, że to owego – wyżej wymienionego – „męża dojrzałego” wiersze: pełne Biblii, mistyki, myśli, uczuć, a nade wszystko Boga i poezji. Tak, tak to nie paradoks, bo teraz bardzo wiele wierszy w nieprzeliczonych liczbach wydawanych tomików, nie zawiera nawet cienia poezji.

Na koniec jeszcze kilka refleksji na temat sposobu wydania AVE. Otóż najważniejsza jest, oczywiście, treść. Wydaje się tysiące, dziesiątki tysięcy tomików, które potem trzeba dosłownie wyłuskiwać z półki bibliotecznej lub księgarskiej. Ba, nieczęsto można spotkać poetki i poetów, którzy chwalą się dziesiątkami wydanych tomików poetyckich. W przeważającej większości są to bardzo marne pod względem edytorskich wydawnictwa, rozpadające się już przy pierwszej lekturze, słowem są edytorskie „dzieła” jednorazowego użytku.

AVE jest starannie wydana pod względem edytorskim. Niecodzienny kolor niebieski, chociaż bardziej skłaniałbym się ku eleganckiemu szafirowi. No i jeszcze te pióra jakby ptasie, niby anielskie dodające nie tylko lekkości, ale i substancjalności zawartości tomika. Dobry papier, ciekawy format, książka jest zszyta, a więc posłuży długie lata.

A wydawca… aż się łezka w oku kręci. Bo zawsze do swoich ocen dodawałem łyżkę dziegciu,  a tu uderzę w smutną, osobistą bardzo smutną refleksję. Mam nadzieję że Autor AVE mi to wybaczy. W czym rzecz? Ano w tym, że AVE wydała Książnica Podlaska im. Łukasza Górnickiego w Białymstoku, czyli innymi słowy Wojewódzka (i chyba Miejska) Biblioteka Publiczna. Tomiki poetyckie wydają Biblioteki Wojewódzkie również w m.in. Poznaniu, Gorzowie Wielkopolskim itd.

W Gdańsku jest to absolutnie nie do pomyślenia. Bo gdy w 2018 roku złożyłem do wydania tomik wierszy zgodnie z zapisem w statucie, że „biblioteka prowadzi działalność wydawniczą” Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Gdańsku odpisała mi po kilku latach, że „prowadzi działalność wydawniczą, ale nie wydaje tomików poetyckich”.

Jako odbiory współczesnej polskiej poezji cieszmy się zatem doskonałym pod względem treści, przepięknie wydanym przez Książnicę Podlaską w Białymstoku tomikiem poezji Jerzego Binkowskiego pt. AVE.

8-10 lipca 2022 r.

PS

Doprawdy, to zdumiewające, ile literówek, ile błędów znalazłem w powyższym tekście, po trzech dniach od opublikowania. Zauważyłem bowiem, że komputer wiele wyrazów przekręca. Piszę, że zauważyłem, ale zanim cokolwiek opublikuję i w tych zapiskach, zawsze czytam, i poprawiam, wiele razy. A i tak zdarzają się takie „kwiatki” jak… „wychodować”. Poprawiłem zatem tekst. A i tak wszystkiego nie dostrzegę.

13 lipca 2022 r.  

 

O książce AVE  Jerzego Binkowskiego
pisze Tadeusz Dudek – komentarze i dialogi do tomiku.


Najpierw nauczył się prosto stawiać literki, potem otworzył oczy na świętą kaligrafię nieba, z pokorą prostował swoje myśli. Kiedy ogarniał go niepokój, pozdrawiał wszystkich słowami „cień dobry”. Słyszał jak skrzypi trawa w listach od przyjaciół. Czasem i chwile cicho wylatywały ze ściennego zegara, jakby to były motyle. Gdy człowiek starzeje się, skóra wysycha, na dłoni staje się cieńsza (polerował nią drewno krzyża) – z czasem czujesz jakbyś całował opłatek. Zapraszam do tej poezji, bo niewątpliwie powstała z modlitwy. A poniżej kilka moich zachłyśnięć.

16. POWRÓT DZIECKA MARNOTRAWNEGO

Czas niczym ściek, w ludzkiej pamięci przestrzeń czasem zamula. Dzikie sumienie żłobi we wnętrzu jaskinię. Korzenie czepiają się skały. Suche badyle na piasku rżną ostre promienie słońca, ślepią już same kikuty. Cała ziemia spieczona jest jakimś wewnętrznym żarem, zwłaszcza, gdy chłodne źródło czystej prawdy już wyschło. Śmierć panoszy się wokół jak skowyczący pies (karawana idzie dalej). Młodzieniec nie znalazł drogi do wolności, tylko one pod jego stopami stały się bardziej wolne. Jako urwis dzieckiem drwił ze swoich przodków, proroków, czy autorytetów, w końcu i wyrwał się ze szkolnych krat (tak dla radochy), by uciec ze swej wiochy na wszelką uciechę. Z wiekiem odchodzi od zmysłów. W sercu poety na starość drą się do nieba biblijne wersety (w moim też).

30. ZDRAJCA

Światło jak błysk lśnienia w przestrzeni rozpaczy (bywa, że i mnie w ciemnościach oślepi) – autor przełamuje barierę czasu, aż przestraszone konie Apokalipsy stają dęba (czasem nam tak wyobraźnia skacze i szaleje). Poetyka tego wiersza prowadzi nas na skraj przepaści (między miłością a nienawiścią). Pocałunkowi zdrajcy towarzyszą (jak widać) miecze i kije. Światło niesie jakaś zgraja (pochodnie i znicze), czasoprzestrzeń wypełnia krzyk, serce wszechświata bije zapamiętale. Poeta boi się, pragnie wyzwolić, wzlecieć ponad swoje zmysły, ale siłą rzeczy i w tej sytuacji trzyma się kurczowo czarnego pióra (wyrwane ze skrzydła) – tylko cisza prawdziwej Miłości pokona cały ten zgiełk (chwilami dziś dyszy w kamieniu).

48. NIESZPORY

Anioł wymachuje we mnie skrzydłami, czuję to w sercu, widzę w lustrze. Bywa, że czasem próbuje wniknąć w szklane oczy, witraże (zostało ich we mnie kilka). I nie mam słów, aby wyrazić to wszystko (ot tyle, by człowiek cokolwiek zrozumiał, a nie da się bez głębi myśli). Z szaleństwem w oku (odkąd pamiętam) próbowałem odnaleźć Boga (taki mój los, takie szczęście, samo życie). Słowa modlitwy na północ od serca, brzmią autentycznie. Poeta prosi, by anioł mu nie odleciał, z pokorą przyjmuje od niego złotą chustę. Ja zamykałem się czasem wewnątrz siebie i szukałem swej własnej drogi donikąd (zwłaszcza, gdy zimno i ciemno).

61. JAK ZMARTWYCHWSTANIE

Nie wszystko znamy z własnego doświadczenia. Czasem to tylko mit, sen albo marzenie, dzieje ludzkości, czy historia biblijna. Bywa, że i wyobraźnia płata nam figla. Poeta po przebudzeniu składa ofiarę z baranka, potem idzie z pięknymi kobietami, tańczy z nimi po rozżarzonych węglach (dzikie kozy kręcą biodrem wokół koziorożca). Pyta o duchy pustyni, gdzieś między skorpionem a skolopendrą czuje w piersi aromat lilii z adesmią (nie wiem jak to pachnie), smakuje liść słonorośla. Kobiety proszą go, by umył się i wyprał swoje odzienie (czekają na to przez osiemdziesiąt dni). Ja próbuję sobie w tym czasie wyobrazić jakoś życie wieczne.

100. ZŁOTY CIĘŻAR SŁÓW

Kładzie głowę na brzegu blasku i bez uprzedzenia myśl otwiera. Gdzie indziej księżyc ostrzem sierpa przycina mowę trawę na pustyni miasta (śmierć nie rusza się bez kosy) – niektórzy z wrażenia milkną (autor w ciemnościach drży). Szukamy w tym wszystkim sensu, oddzielamy cierpliwie ziarna od plew. Mamy i drogi życia zapisane w dłoniach, by nie dać się omamić, wywieść w pole. Nie można zobojętnieć, gdy bezcielesny wiatr ci dmie w duszy, zadrży głaz serca, umysł, wyobraźnia (a choćby i kilka bloków skalnych w krajobrazie dłoni). Poeta całym sobą czuje ten modlitewny puls powietrza, zwłaszcza w ramionach krzyża (i jakąś drzazgę w oku), kimże ty jesteś – żertwiennik.

                                                                                                   
Tadeusz Dudek

Czytaj książkę online: