– o poezji Janusza Andrzejczaka Jerzy Binkowski
Mieszkam na skraju Puszczy Knyszyńskiej a odwracam się do niej plecami. Bywa wilgotna, obślizgła i śmierdząca. Gdy deszcze rozpulchniają leśne dukty, ja znajduję argumenty, aby w puszczę się nie puszczać, a Janusz Andrzejczak łazi, wałęsa się, wącha, dotyka, rozpoznaje szczegóły i nazywa – robaka, roślinkę, głos ptaka… Zna las i puszcza go zna. Wpuścił ją głęboko w siebie. Puszcza zawładnęła nim. A ja czerpię z jego serca czułość wobec Bożego dzieła, którą odkrywa w pieśniach wiatru, pośród szumu liści osiki, brzozy czy dębu.
Pisałem kiedyś: Jesteś mi potrzebny Poeto, abym mógł choć trochę zaczerpnąć z twego serca na temat Bożego świata skrywającego się w liściach i pieśniach wiatru. Twoje wsłuchiwanie się w puls serca sosny cudownie w niebo sięgającej, jest dla ciebie przeżyciem wstrząsającym. Las zapewnia Ci szeroką gamę drgnień i drżeń a Ty jesteś jak poranna wiolonczela. Ty chcesz pomrukiwać jak szczęśliwa pszczoła a jak szerszeń swym basem śpiewasz światu o trudach istnienia. Ty jesteś poezją leśną, prawda? Skąd ta obezwładniająca naturalnością – muzyka, poeto, Januszu Andrzejczaku?
Jest wielka tajemnica w Tobie a ja krążę obok Ciebie od kilku lat zawstydzony twoją prostotą. To słowo szlachetne, jak ty, w trudzie codziennego zabiegania o swoje miejsce w, powiedzmy szczerze, wrogiej Tobie cywilizacji. Świat dookolny jest pełen rozdygotanych i rozgadanych ludzi. U wielu osób spostrzegasz niemiłą cechę mówienia, które jest szybsze od myślenia. Wtedy ja Ciebie wspieram, gdy sugeruję współczucie: „Mam nadzieję, że oni dowiedzą się, co myślą, gdy usłyszą, co mówią”.
Debiutem poetyckim stała się książka Takijeden wydany przez Książnicę Podlaską, Białystok 2011. W tym miejscu pragnę przypomnieć, że wówczas dyrektorem Książnicy był poeta Jan Leończuk przyjaciel i menedżer autorów, których rozpoznawał jako zalążek przyszłych poetów.
Autor zbioru wierszy pt. „Takijeden” to człowiek o ogromnej wrażliwości. Potrafi widzieć i czuć zdecydowanie ponad przeciętną. Zauważa też więcej, bo patrzy na świat z ogromną miłością. Ważka, brzoza czy zwykłe targowisko stają się tematem wiersza równie przejmującego, jak ten opowiadający o śmierci przyjaciół. Andrzejczak potrafi przekazać swoje emocje z taka ekspresją, że nie da się go czytać bez ich odwzajemnienia. Te wiersze nie tylko się czyta – je się słyszy, czuje, ich się dotyka. Mają konkretne kształty, barwy i zapachy. Mają dźwięk padającego deszczu, śpiewających ptaków, szumiących drzew. Malowane słowem, brzmiące, jak sonaty czy preludia.
Janusz Andrzejczak nie wstydzi się odniesień do poezji Leśmiana czy Staffa, świadomie podkreśla, że czerpie z najlepszych. Nie wysila się na pseudonowoczesną nowomowę, karkołomne wygibasy stylistyczne czy modne dziś tak bardzo brutalizmy czy wręcz wulgaryzmy. I Bogu dzięki! – chce się zakrzyknąć: wreszcie mamy poezję dla duszy i serca! Ten tomik nie będzie przeszkadzał na parapecie kuchennym, czy biurku, przy którym pracujemy. Przeciwnie, musi być „na podorędziu” żeby w każdej gorszej chwili można było uciec w ten piękniejszy, choć nie zawsze wesoły świat Janusza. Tak przywitała debiut Janusza Anna Dąbrowska-Zajda.
“Łagodnia” ukazała się w Wydawnictwie ARCANA, Kraków 2012, ss. 64.
Oto wiersz wieńczący tom, pt.
Mgła
Z wąwozów parowów z puszczańskich rozpadlin
z tego co bez czasu z tego co czas nagli
więc z kamieni spod nich z samego ich środka
z kosmosu wodnych drobin z ich wzajemnych spotkań
z wilgoci co na płazie mrużącym pod liściem
z oddechu leśnej myszy która ani piśnie
z mroku nocy z burzy z poranka z wieczoru
z olsów z łęgów z puszczy z mieszanego boru
z bagna torfowiska i leśnego oczka
z menisku nartnika w jeziornych zatoczkach
z mrówczych tras lęku sarn z lotu nietoperza
z zimy która kurczy co lato rozszerza
z przedmrozu przedburzy przedranka przednocy
z dziupli co raz ziewa raz woła pomocy
z miękkości przelotów motyli i ptaków
z mrówki co zdyszana stanęła na szlaku…
I jeszcze z puszczyka co się z echem psoci
z lasu z łąki z tchnienia i z kwiatu paproci…
Powłóczyście bezdźwięcznie bez jawy i tła
snuje się ścieli kłębi i tumani – mgła …
“Łagodnia”, także w opinii Anny Dąbrowskiej-Zajda: (…) kolejny tomik poezji Janusza Andrzejczaka zachwyca nie mniej niż poprzedni. Choć wiersze tak samo liryczne – prawdziwie – z treści i formy, w tym świecie ludzi namiastka. Królują leśne krajobrazy, czasem utkane mgłą, rozedrgane żurawim klangorem, a czasem zupełnie bajkowo miłosne – co ze słów autora nie trudno odgadnąć, bo on świat kocha, ba! On go potrafi zaczarować dla nas, żebyśmy i my mogli odnaleźć to wszystko, co ginie w rozgardiaszu codzienności. Janusz Andrzejczak nie wartościuje świata. Dzieli się z nami swym sercem przez słowa, które z każdego jego drgnienia nutką pastelową w literę się zmieniają. „Takijeden” był dla mnie jak zachłyśnięcie się zimną, źródlaną wodą, „Łagodnia” – to smakowanie potrawy przez Mistrza zgotowanej. Choć porównanie nieco trywialne i przyciężkawe dla tak delikatnej materii, jak poezja, jednak nie zmienię go, bo doprawdy są dla duszy naszej wiersze Janusza strawą energetyzującą i smakowitą. Wydany przez Arcana tomik „Łagodnia” to doskonała odtrutka na codzienność,świetny przerywnik w męczącej podróży, uspokajacz do poduszki po trudnym dniu. Słowem, trzeba mieć go pod ręką, bo działa, jak balsam, miód najszlachetniejszy, zaklinacz samotności. Daję słowo, wypraktykowałam w szpitalnej rzeczywistości!
Prześledźmy, jak m.in. komentowała kolejną książkę “Ulotnia” (Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2013, ss.88.) zazwyczaj ostra i bezkompromisowa Elżbieta Morawiec
(…) w książce tej przegląda się sama istota jego poezji, filozofia autora, niezwykły język tych wierszy, czułość dla wszystkiego, co nas otacza. Andrzejczak, co tak dziś niemodne, jest wrażliwym łowcom natury, rozkochanym w lasach, jeziorach, przepaścistych niebach nadrzecznych. Jest też łowcą tego, co bezpowrotne i ulotne właśnie – samego życia, jego urody, ale i jego dramatów. Ta poezja tyleż jest horacjańska, co franciszkańska z ducha. Niezwykle bogata w zapomniane słowa języka, wyrasta także pięknym drzewostanem słów niepowtarzalnych, własnych…
Na temat poezji J.Andrzejczaka wzdycha Anna Polony: Urzeka mnie ciepłem, prostotą, miłością do świata i ludzi. Jest jak promień słońca w pochmurnym dniu.
Natomiast Jan Leończuk pisze: Wiersze Janusza Andrzejczaka osiadają w nas pięknem wytęsknionym. Jak motyle z nocy, wszak przywracają równowagę światu, pozwalają wierzyć, że czas nie prowadzi ku śmierci. Utonąć w zieloności przyrody, zatracić się w pięknie świata – odzyskując jego tętno wzruszenia – to droga do wieczności w zgodzie z rytmem ziemi i własnym sercem. Czyż więcej można oczekiwać od Poety niż zrozumienia życia z jego codziennymi wertepami?
Leszek Długosz dodaje: Zadziwiające! Wszystko niby znane, widziane? – A zobaczone jakby znów? Zobaczone aż tak?
Zadziwiające! Oto kolejna książka: “Przedziwnia – Ballada o Genku”. Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2015, ss.120. Na okładce znajduję charakterystykę autorstwa Przemysława Dakowicza:
U źródeł twórczości poetyckiej Janusza Andrzejczaka stoi czułość dla niezliczonych form widzialnego świata. Człowiek jest tu zanurzony w przyrodzie i przyrodę kontempluje. Poezja podejmuje próbę przełożenia jej niewysławialności na wyrazy ludzkiego języka, konfrontuje je z rzeczywistością kultury – obrazów, rytmów dźwięków. Niekiedy przez płynące harmonijnie frazy prześwieca trudna polska historia, niekiedy błyska metafizyczna zaduma, pytanie o sens ziemskich spraw i porządków. Janusz Andrzejczak jest, jak się zdaje, zwolennikiem literackiej tradycji – nie esksperymentuje nadmiernie (przejawia – za Leśmianem – wyraźną skłonność do neologizmu, semantycznej migotliwości, gry znaczeniami), sięga po sprawdzone wzorce literackie, po miary wierszowe chcące oddać niezbywalny rytm tego, co istnieje. Ceni najprostsze wzruszenia i aksjologiczną jednoznaczność.
A co pisze Wojciech Wencel?
Janusza Andrzejczka wymyślił Bolesław Leśmian. To słynny „topielec zieleni”, który jakimś cudem ucieleśnił się i uduchowił w naszej ponurej epoce. Jest jednocześnie postacią literacką, późnym wnukiem autora „Łąki” i samorodnym poetą. Bo choć obficie czerpie z języka swego mistrza, to jego ballady i fraszki brzmią autentycznie i nie dają się zamknąć w słowie „stylizacja”. Andrzejczak Nie kłamie. Naprawdę wędruje przez leśną głuszę i przysiada nad Biebrzą. Zna wszystkie ptaki, trawy i drzewa, a one znają jego. Wytrwale buduje własny kosmos, w którym drogę wskazują przydrożne świątki, ślady polskiej historii i rodzinne tęsknoty. Czyli trzy cnoty teologiczne: wiara, nadzieja i miłość.
A potem ukazała się Powłóczystość – drogami, bezdrożami Podlasia, tom wydany przez Książnicę Podlaską, Białystok 2017, ss.82. O poezji i autorze książki tak pisał Jarosław Ławski:
Ten melancholijny epik-liryk żyje i pisze jak rzeki i strumienie, wokół których krąży: płynie, zmierza, prze wartko ze strumieniem, by na końcu dostrzec scalającą wszystki perspektywy nową, świeżą metaforę. Może nią być mglista, mgle podobna powłóczystość; może być rozlewistość – natury, życia, słowa, które rozpływają się w ostatecznej tajemnicy istnienia. Może nią być, a raczej chciałaby… – przejrzystość.
Ale doznanie pełnej przejrzystości istnienia, bytu, natury jest u Andrzejczaka przeczutą pewnością. Jak sam powiada: świat tkwi w tajemnicy, a jej rdzeniem „nieodgadnienie”.(…) Akt dotknięcia słowem „nieodgadnionego” bierze na siebie poeta. Nie czyni tego, kontemplując abstrakcyjną „naturę”,”jedno”, „pełnię”. Andrzejczak wkracza ze świetlistością wyobraźni wyczulonej na „Dobro i Piękno” w świat konkretu. Nie przypadkiem Jan Leończuk dostrzegł w liryce tej adorację Miejsca, Mitu (dzieciństwa, domu) i szczególną Wrażliwość zmysłową. Andrzejczak wkracza z tak ukształtowaną wyobraźnią w las, pole, rzekę: Puszczę jak najkonkretniej Białowieską lub Świsłocką, w przestrzenie Czarnej Hańczy, Suwalszczyzny, Podlasia”.
Czas już, aby ukazała się kolejna książka. A jakże, pojawia się “TAJEMNIA”, (Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Warszawa 2020, ss.122.). O niej pisze Waldemar Żyszkiewicz w szkicu: „Ballady leśnego perypatetyka”. Zamiast parcia do iście katarynkowej regularności, co wcześniej, zwłaszcza w pierwszym zbiorze („Takijeden”, 2011), poecie się zdarzało, mamy zaskoczenia, sympatyczne odkrycia, niespodzianki. Ale i coś więcej (…): całe to roślinno-zwierzęce uniwersum, jakie niemal bez reszty wypełnia wiersze Andrzejczaka, nie jest ani podmiotem opisu, ani finalnym celem jego artystycznej kreacji. Nie, te najrozmaitsze nazwy – znane, mniej znane albo źle rozumiane, jak np.”podszyt”, „olsy” czy „łęgi” – stanowią dla poety jedynie budulec, elementy swoistego imaginarium służącego do kreowania poetyckich ekwiwalentów uczuć: pustki, smętku, nostalgii… Tajemnia , zgodnie zresztą z tytułem,przynosi znacznie więcej refleksji egzystencjalnej w sztafażu roślinno-zwierzęcym niż opisów realnych sytuacji czy leśnych przygód. Odniesienia do systemu wartości, pytania o uprawnione kryteria oceny, uwagi o zakorzenieniu człowieka w świecie, o odniesieniu ludzkiego życia do przyrody, a przez przyrodę do Stwórcy. I jeszcze:
Janusz Andrzejczak jest obdarzony łatwością kreowania śpiewnej, potoczystej frazy, płynącej naturalnie jak ludowa przyśpiewka, kuplet, ballada. Z przypadkowej obserwacji, z trzech słów i wewnętrznego żaru, rodzi się pod jego piórem opowieść: składna,dobrze brzmiąca, z trafiającym do czytelnika-słuchacza finałem. Raz emocjonalnym, raz bardziej refleksyjnym, skłaniającym do namysłu nad światem., nad ludzkim losem. Opowieść zwykle zanurzona w konkrecie: językowo barwna, społecznie dosadna, mentalnie pobudzająca.
Waldemar Żyszkiewicz, jako jeden jedyny dotychczas, zwrócił uwagę na niezwykle dyskretną obecność wątków erotycznych:
(…) Autor „Tajemni”wie, że dopiero w połączeniu z miłością – zmysłowe pożądanie, erotyzm pozwala osiągnąć pełnię przeżycia, wspiąć się na szczyty człowieczeństwa, dostąpić prawdziwego spełnienia.(…) Dlatego zwłaszcza pisząc o miłości, poeta pozostaje powściągliwy, nieco tajemniczy, dyskretny. (…) Własne liryczne wyznania Andrzejczak wypowiada delikatnie, półgłosem, adresując je do kobiety: Żony, matki, Polski. Ale także do oswojonych przestrzeni poznanych podczas długoletniej włóczęgi… On przecież najlepiej wie, że bez tej bogatej w różne egzystencjalne odcienie miłości nie miałoby sensu ani jego pisanie, ani tym bardziej życie.
W ten sposób dotarłem do głównej i podstawowej przyczyny sporządzenia listy publikowanych komentarzy do kolejno ukazujących się książek, a jest nim fakt ukazania się najnowszego autorskiego wyboru wierszy z dorobku poety z Torunia. Przypomnę, wcześniej rzuciliśmy okiem na komentarze do kolejnych tytułów (w kolejności): Takijeden, Łagodnia, Ulotnia, Przedziwnia – Ballada o Genku, Powłóczystość – drogami i bezdrożami Podlasia, Tajemnia a teraz będzie Wędrownia.
Książka “Wędrownia” – Wiersze, poematy w wyborze autora – ukazała się z zaskakującą i niezwykle miłą notatką: „Wydrukowano staraniem oraz nakładem przyjaciół”! Wydawnictwo Test- Bernard Nowak, 2022r. ss.302. Piękna edycja w twardej okładce o barwie leśnej zieleni. Oddaję głos Aleksandrowi Nalaskowskiemu:
Janusz Andrzejczak jest poetą niszowym. Sam zresztą o tę niszowość dba. Niechętnie i prawie wcale nie jeździ na spotkani autorskie, nie tęskni do publiczności i wieczorów poetyckich, bo tak naprawdę nie wiadomo, kim jest.
Jego wiersze to zaskakujący, ale i zachwycający namysł nad światem natury,światem będącym bez wątpienia dziełem bożym, w którym Bóg objawia swoje łagodne oblicze, dalekie od tego, które ukazał mieszkańcom Sodomy i Gomory.
Andrzejczak nie atakuje słowami, nie szuka ścieżek ku rewolucji, nikogo nie agituje ani nie poucza. On się słowami skrada. Zupełnie jakby nie chciał spłoszyć napotkanej sarny, wiewiórki czy łosia. A gdy zabraknie mu słów, to wymyśla własne, bo taki jest przywilej poetów. (…) Opasły tom wierszy Andrzejczaka (…) chce zaistnieć naprawdę, bo przekonuje, że są odważni wydawcy,którzy przerzucają wzrok ponad mamonę i sięgają nim pewnej idei. Idei poezji wiecznej, ponadczasowej, poezji niewdającej się w doraźne spory. Poezji osobnej tak samo, jak osobny jest jej autor. W swojej narracji jest nieuchwytny. Nie jest ani podmiotem, ani przedmiotem swoich wierszy, bo raz jest mchem, raz brzozą, innym razem rzeką.
(…) Gdzieś tam, między człowiekiem a naturą, powstają wiersze, których niepospolita wręcz uroda każe przeczytać tom „Wędrownia” od początku do końca, od pierwszego do ostatniego wiersza, bonta poezja wciąga tym, że naprawdę znaczy. Ta poezja to mapa miejsca, do którego zawsze możemy z obecnego życia zwiać.
Jako autor pomysłu stworzenia zwartej antologii opinii o twórczości poetyckiej zaprezentowanej w siedmiu książkach poetyckich Janusza Andrzejczaka zapewniam, że lektura tych książek, ze szczególnym uwzględnieniem summy zaprezentowanej w Wędrowni, stanie się dla Czytelników źródłem przedziwnych doświadczeń jedności, łagodności, ulotności i tajemnej powłóczystości.
Jerzy Binkowski
Posłuchaj wierszy Janusz Andrzejczaka:
Jerzy Binkowski – Urodził się w 1949r. w Gdyni. Ukończył studia filozoficzno-psychologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dyplomem reżyserskim ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Pracował głównie z młodzieżą – poradnictwo i teatr. Mieszka od 40 lat w Białymstoku. Należy do warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.