Czego chcą od nas biedni Niemcy- Ewy Polak-Pałkiewicz cz. 1
“Moim Rodakom, którzy walczą o Polskę piękną, mądrą i sprawiedliwą, na miarę Rzeczypospolitej naszych przodków – w stulecie odzyskania Niepodległości”
Pani EWA POLAK – PAŁKIEWICZ, polska pisarka katolicka, powyższymi słowami rozpoczyna nową książkę, starannie wydaną przez Oficynę Wydawniczą Volumen pt. Czego chcą od nas biedni Niemcy (ss.502). Książka jest owocem pracy, polegającej na wnikliwym zdobywaniu ogromu ważnych wiadomości, prawd i faktów, do których nawiązuje, i przytacza je autorka, wykorzystując bogate źródła faktograficzne i bibliograficzne. Precyzja myślenia, bogactwo argumentacji oraz wielość wątków fascynuje, oszołamia i zachwyca.
Postanowiłem omówić w częściach tę pięćset stronicową propozycję do myślenia. W pierwszym i drugim rozdziale Ewa Polak-Pałkiewicz diagnozuje podstawową cechę różniącą Polaków od swych sąsiadów – Niemców. Zdaje się mówić: Jeżeli jest coś szczególnie polskiego w Polsce, to jest nią wiara w sens życia i śmierci, na podobieństwo Jezusa Chrystusa.
Polacy ryzykowali własne życie ratując Żydów nie dlatego, że kochali Żydów, ale dlatego, że przyjmowali zasadę w nauczaniu Jezusa – kochaj bliźniego swego, jak siebie samego a później, w 1966 roku – w tysiąc lat po chrzcie Polski, polscy biskupi wyciągnęli katolicką rękę do biskupów Kościoła w Niemczech, gdyż byli głęboko przejęci ideą Jezusa – Miłość i wybaczenie ponad nienawiść i zbrodnię.
Specyficznym ciężarem, jaki dźwigają Niemcy, jest stary odór Lutra – zbrodniarza, który oczyszczał się z win osobistego grzechu przekonaniem, że to sam Bóg stworzył go nienasyconym buntownikiem. Uwierzył, że ma prawo realizować własne cele, stosując terror i zbrodnię. Dlatego biedni są współcześni Niemcy, którzy próbując się zmieścić w świecie “poprawności politycznej”, nie są w stanie przyjąć na siebie odpowiedzialności za zbrodniczą przeszłość. To Niemcy zgotowali hekatombę morderczej wojny sąsiadom ze wschodu. Psychologiczny mechanizm obronny – wyparcie – demaskuje słabość duchową tego narodu.
Niemcy, sprawni organizacyjnie i technologicznie, w kwestiach odpowiedzialności moralnej są jak psychopaci. Nie przyjmują odpowiedzialności za czyny niegodne człowieka. Biedni są, gdyż nie dostrzegają śmiertelnego grzechu i własnej winy. Trudno się dziwić, gdyż zło, jakie wyrządzili światu jest po ludzku porażające i przerażające. Niemcy jakby byli uosobieniem szatana. Ich lucyferyczna “doskonałość” precyzowana przez wieki od czasu Marcina Lutra, osiągnęła taki stopień perfekcji, że bez wiary Polaków znacznie łatwiej byłoby doprowadzić europejski świat do etapu bezwzględnej beznadziei.
Więc czego chcą od nas – Polaków – biedni Niemcy? Żebyśmy im nie przypominali zbrodniczej zachłanności, pychy, cynizmu, bezwzględności. Niemcy są inteligentni i niepokoją się sąsiedztwem narodu, który do inteligencji dodaje duchowość katolika – człowieka, który porządkuje swój świat poprzez stałą hierarchię ważności: PANEM JEST BÓG I DLATEGO MIŁOŚĆ JEST NASZYM MODELEM ŻYCIA. Naszą pracowitą inteligencję uczuciową błogosławi Maryja, objawiająca się w Gietrzwałdzie i w Fatimie. Jezus Chrystus jest naszym Panem. Królem naszym jest Jezus Chrystus. Tego biedni Niemcy nie są w stanie zrozumieć.
Ewa Polak Pałkiewicz w drugim rozdziale przypomina katolicką pisarkę Zofię Kossak, inicjatorkę Żegoty, która „(..) w latach okupacji wykazywała się niebywałą energią i pomysłowością w organizowaniu pomocy Żydom: ukrywała ich w swoim mieszkaniu, wyszukiwała bezpieczne schronienia, przerzucała do klasztorów, wyrabiała fałszywe papiery, zapewniała wyżywienie, okrywała, ubierała. Wciągała w te działania setki ludzi.” Zaaresztowali ja Niemcy w 1943 roku. Trafiła na Pawiak, potem do Auschwitz-Birkenau. Oto fragment opisu doświadczeń:
„ (…) młodziutki ks.Poeplau z diecezji pomorskiej, nie zważając na razy, wychodził w czasie apelu z szeregu, by pochylić się nad konającym towarzyszem, udzielić mu absolucji. Oprawcy odpychali go i tłukli, nie mogli jednak przeszkodzić wypowiedzeniu sakramentalnych słów: „Indulgentiam, absolutionem et remissionem peccatorum …” – spływających na umierającego smugą przebaczenia (…) I najmniej wrażliwi nawet czuli powagę rozgrywającej się sceny. Ksiądz i moribundus zdawali się usuwać w sferę wieczności, gdzie złość i przemoc ludzka nie sięgają (…) Naprzeciw brutalnej przemocy stawała moc wyższa, nie dająca okiełznać się, ani zahamować. Oprawcy mogli księdza i penitenta zabić, ale nie mogli jednak sparaliżować tajemniczego skutku słów: Indulgentiam … (…) łatwo zrozumieć, skąd wypływała nienawiść żywiona przez katów do wszystkiego, co tchnęło Bogiem, albo służbą Bożą (…)”
„ (…) Ulubioną rozrywka Esesów jest przymuszanie księży do śpiewania bluźnierczych, pornograficznych piosenek. Niejednokrotnie, by zachować życie dla ważniejszych potrzeb, księża udawali, że wykonują ten rozkaz, mrucząc coś niewyraźnie lub podkładając pod melodię inne słowa. (…) Ksiądz Poeplau odmówił śpiewu: „Jestem księdzem i podobnych słów nie wypowiem”. Niewykonanie rozkazu w obozie nie może mieć innej konsekwencji niż śmierć. W obecności wszystkich zaczęła się egzekucja. Kilku rosłych, silnych drabów biło zagłodzonego chudzinę. Na tle ich tęgich postaci jakże się zdawał słaby i bezbronny! Jednak z nieugiętą mocą powtarzał: „Śpiewać nie będę”. A oni nalegali. Chcieli nie tylko go zabić, ale przed śmiercią załamać. Bili bykowcami, pałkami gumowymi, kopali podkutymi obcasami. Uczynili z jego ciała jedną ranę, połamali żebra, odbili wnętrzności. Po każdej nawałnicy uderzeń stawiali go pod ścianą i podpierając bezwładny strzęp ciała drągiem, krzyczeli: „Śpiewaj!” – Nie mógł już mówić i trząsł tylko głową przecząco. Tak zginął.”
Dzisiaj mija siedemdziesiąt trzy lata od wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Korygowanie dowodów zbrodni poprzez upowszechnienie fałszywki słowem „nazizm”, nie zmieni konieczności przebycia przez Niemców pokornej drogi ze „stacjami”: wyznanie grzechów (godnościowe przyznanie się do winy), żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy i ZADOŚĆUCZYNIENIE (a nie gra dyplomatyczna) – taki sens odnajduję w dwu rozdziałach książki Ewy Polak-Pałkiewicz zatytułowanej: CZEGO CHCĄ OD NAS BIEDNI NIEMCY.
(ciąg dalszy nastąpi)
Jerzy Binkowski – Urodził się w 1949r. w Gdyni. Ukończył studia filozoficzno-psychologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dyplomem reżyserskim ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Pracował głównie z młodzieżą – poradnictwo i teatr. Mieszka od 40 lat w Białymstoku. Należy do warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.