Pisanie w „Czasie Miłosierdzia” jest moim bezinteresownym wkładem w tworzenie różnorodności i wielobarwności Kościoła, do którego pragnę przynależeć i przynależę ze wszystkimi swoimi talentami i słabościami. Gratulując 100. numeru jestem wdzięczny Redaktorowi Naczelnemu, Księdzu doktorowi Adamowi Skreczko, że na łamach Jego pisma mogę przekazywać swoim Czytelnikom moje intuicje i teologiczne, i psychologiczne.
Na początku nowego roku szkolnego pragnę podzielić się myślą, która mi towarzyszy ostatnio ze szczególną jaskrawością: życie nasze płynie w Oceanie Łask Ducha Świętego i wszystkie nasze doświadczenia życiowe są błogosławieństwem. Błogosławieństwo stanowią i trudy pracy i ekstaza skupienia, i ból w chorobie czy niepewności i szczęście zachwytu nad otaczającą nas przyrodą. Biegunowość określeń jest jedynie cechą ludzkiego myślenia, natomiast Ocean Łask Ducha Świętego nie ma przeciwległych brzegów. Ogarnia wszystko – i jasność i ciemność, jedno i drugie ważne dla przeżycia swojego człowieczeństwa. Wzbudzając w sobie zachwyt nad życiem, przyjąć możemy każdą jego formę. Naszą drogą szczęścia do Boga, jest właśnie to, co się dokonuje, kiedy pragniemy realizować Boże Dziedzictwo. Czy przyzwolenie i radość z każdej formy życia przyjdzie dopiero kiedyś, po wymodleniu jakiejś specjalnej Łaski. Otóż wydaje mi się, że Łaska została nam dana już dawno, dawno temu. Od ZAWSZE do ZAWSZE. Tylko nam trudno jest w to uwierzyć. Bóg interweniował w historię świata poprzez osobę Chrystusa, aby człowiekowi pokazać już najbardziej jednoznacznie, o bezwarunkowej miłości człowieka, przenikającej każdy składnik życia.
Zastanawiam się skąd bierze się w człowieku ta siła niezadowolenia, pretensji do Stwórcy, oczekiwań dodatkowych, mniemania, że powinno się otrzymać więcej: przedmiotów, pieniędzy, sprzętu cywilizacyjno-technicznego, zdrowia, lepszych rodziców, teściów, dzieci, nauczycieli itd. itp.
Czy za tymi oczekiwaniami kryje się jedynie zachłanność, nienasycenie, głupota i zła wola człowieka? Coraz wyraźniej widzę, że wzbudzanie poczucia winy jest stosunkowo nieskutecznym sposobem motywowania człowieka do dokonania zmian. Dlatego chcę mówić jedynie o błędzie w myśleniu, który przecież można skorygować! Mam głębokie przekonanie, że tropienie własnych błędów myślenia osoby dorosłej ma w sobie coś bardzo honorowego (można siebie pochwalić za przenikliwość, za inteligencję). Jednocześnie odwaga myślenia i pokora mogą być skuteczną aktywnością wychowawczą – mogą stanowić przykład i świadectwo pracy i wrażliwości osobowej. Klarowność i porządek w myśleniu tych, którzy wychowują – to hasło pozostaje dla mnie najważniejszym przedmiotem refleksji. Żeby być coraz lepszym rodzicem, wychowawcą, nauczycielem, kapłanem, pielegniarką, lekarzem, prawnikiem, pisarzem … wystarczy być lepszym i pełniejszym człowiekiem.
Przełomowe znaczenie w ostatnim czasie miało dostrzeżenie przeze mnie, że mądrze rozumiana sprawiedliwość to nic innego, jak pragnienie i wola oddania każdemu tego, co mu się należy. Akt woli, WEWNĘTRZNA DECYZJA, aby oddawać ludziom to, czego tak bardzo pragną – MIŁOŚĆ. Jeżeli Bóg jest CENTRUM życia, jedynie sprawiedliwe jest przekazywanie miłości. Zrozumiałem, że jeśli cnota sprawiedliwości jest rozumiana jako wspaniałomyślna wola oddawania każdemu tego, co mu się należy, jeśli skierowana jest ku żonie, rodzicom, uczniom, klientom, to przyjmuje ona dokładnie znaczenie miłości.
Oto błąd myślenia współczesności: sprawiedliwość przybiera kształt wymagań, które można skierować pod adresem innych ludzi, aby żądać od nich – i jest wtedy jedynie braniem.
Jestem nauczycielem i głównie nauczycieli ośmielam się prosić o dostrzeganie niebezpieczeństw źle pojętej sprawiedliwości. Ona – niesprawiedliwość – bywa jadem, który może zatruć uczniów. Pobudzona rozgoryczeniem czy żalem, przechodzi na ucznia i budzi w nim pragnienie oddania złem.
Motywacja ku oczekiwaniu, że nam coś ze strony ucznia się należy, przybiera postać zranionej miłości własnej, zranionej sprawiedliwości. Dojrzewanie nauczyciela ku pełni człowieczeństwa, to wyzwalanie się od pragnienia ukarania ucznia i odrzucanie zemsty, przy pomocy pragnienia czynienia wokół siebie atmosfery przebaczenia i pokoju. Jestem pewien, że najbardziej naszym uczniom jest potrzebny nauczyciel, który jest świadkiem łagodności.
Nauczyciel to osoba, która umie z przenikliwością i życzliwością wydawać wewnętrzne decyzje o tym, co należy uczynić, aby zrealizować prawdziwą sprawiedliwość. Praktykowanie wspaniałomyślności wydaje mi się najlepszą drogą do ukazania miłości: BOGA OJCA WSZECHMOGĄCEGO.
Jerzy Binkowski – Urodził się w 1949r. w Gdyni. Ukończył studia filozoficzno-psychologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dyplomem reżyserskim ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Pracował głównie z młodzieżą – poradnictwo i teatr. Mieszka od 40 lat w Białymstoku. Należy do warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.