Umówiono się przed wiekami, że człowiek do świata fizyki dołączy CZAS. „Podzieliwszy” wraz z innymi CZAS na odcinki, przeżywałem na przełomie kolejnych lat, niepokój o sens swoich dni. Szukałem relacji i problemów, dla których warto było poświęcić swoją życiową energię. Chciałem skoncentrować się na wartościach, które rozpoznawałem, jako zasadnicze, niepowtarzalne i niedyskutowane – jak prawo grawitacji.
Zobowiązywałem się do zmian, które miały przyczynić się do zwiększenia poczucia wewnętrznej szczęśliwości mojej i osób, które spotkam. Zazwyczaj pragnąłem być coraz lepszym człowiekiem. Zastanawiałem się, czego już nie powinienem robić, czego powinienem się wyzbyć, aby przekroczyć wreszcie tę upragnioną granicę, za którą już będę szczęśliwy.
I teraz, wstydzę się napisać o tym, że po sześćdziesięciu paru latach życia wreszcie czuję się wystarczająco dobry i już nie pragnę być lepszy!!! Czekam na kolejne dni. Czekam na Osoby, które spotkam. Wiem, że chcę wypełnić nadchodzące dni tym wszystkim, kim jestem i kim będą spotkane Osoby. Z ulgą stwierdzam, że ten styl życia, gdy empatycznie wspieram samego siebie, kiedy cieszę się swoją indywidualnością, gdy daję sobie prawo do bycia „odmieńcem”, do bycia po swojemu, w swoich rytmach i w kręgu własnej wyobraźni – ten styl przeżywania i interpretowania zdarzeń -uszczęśliwia mnie.
Poza mną jest przymus bycia lepszym mężem, ojcem, dziadkiem, bratem lepszym psychologiem, pisarzem, reżyserem, sławniejszym podróżnikiem. Czuję się niekiedy swobodniejszy i bardziej zharmonizowany. Czuję, jak dobrze na moje myślenie i tym samym samopoczucie, wpływa pogłębiająca się we mnie umiejętność dystansowania się do kolejnych a nieprzewidywalnych jeszcze wczoraj (albo godzinę temu) zdarzeń. Przeżywam ten fakt, jako rodzaj błogosławieństwa. Dostrzegam wartość pokory, wyciszenia. Niekiedy samego siebie spostrzegam, jako mądrego i dobrego człowieka. Odnoszę wrażenie, iż dla niektórych osób stałem się oparciem i ostoją. Umiem się uśmiechać. Umiem dołączyć się do uśmiechu a także bólu tych osób, które są obok mnie.
Zdrowe oglądnięcia się za siebie wywołuje refleksję o przebytej drodze: o niepokoju na temat odpowiedzialności za jakość relacji ze spotkanymi osobami, o bólu moralnym przypominającym o grzechach i nie zrealizowanych powinnościach. Poczucie winy ustabilizowało się na poziomie łagodnej wyrozumiałości i nadziei, że wybaczenie jest możliwe, skoro sam bywam bliski wybaczeniu niewygód, jakich doświadczałem ze strony innych.
Tak więc powolutku zbliżam się sformułowania nie tylko teoretycznej tezy o znaczeniu empatii wobec samego siebie, bez której nie potrafię wyobrazić sobie takiego porozumienia między osobami, który to styl można by nazwać porozumieniem bez przemocy. Pogodzenie w sobie „żyrafy” – istoty o ogromnie obszernym sercu połączonym z dystansującym myśleniem (głowa jest u żyrafy umieszczona wysoko i daleko od pulsującego serca) i „szakala” – istoty węszącej i podejrzliwej oraz gotowej do ukąszenia, aby się obronić przed atakiem, wykonując jeszcze szybszy atak; takie „pogodzenie” w sobie krańcowych w charakterystyce cech, wymaga wewnętrznej mądrości: odwagi, pokory, łagodności oraz umiejętności rozpoznawania, co jest w życiu najważniejsze?
Jerzy Binkowski – Urodził się w 1949r. w Gdyni. Ukończył studia filozoficzno-psychologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dyplomem reżyserskim ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Pracował głównie z młodzieżą – poradnictwo i teatr. Mieszka od 40 lat w Białymstoku. Należy do warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.