Jerzy Binkowski felietony

Pasterz pasł owce, gdy jakiś przechodzący powiedział:,,Masz ładne stado owiec. Czy mógłbym cię o coś na ich temat zapytać?” ,,Oczywiście” – powiedział pasterz. Przechodzień zapytał: ,Jaką odległość, twoim zdaniem, pokonują co dzień twoje owce?”. ,,Które, białe czy czarne?”’ „Białe”’. ,,Cóż, białe pokonują około siedmiu kilometrów dzienni”. ,,A czarne?”. „Czarne też”.
„A ile trawy twoim zdaniem zjadają dziennie?”,,Które, białe czy czarne?” „Białe”. ,,Cóż, białe zjadają około dwu kilogramów trawy dziennie”. „A czarne?”. „Czarne też”. „A ile wełny, według ciebie, dają na rok?” ,,Które, białe czy czarne?”. „Białe” ,,No, według mnie, białe dają jakieś trzy kilogramy wełny co roku w porze strzyżenia”. „A czarne?”. „Czarne też”.
Pytający mężczyzna był zaintrygowany. ,,Można spytać, dlaczego masz ten dziwny zwyczaj dzielenia swoich owiec na białe i czarne za każdym razem, gdy odpowiadasz na moje pytanie?”. ,,No cóż, to całkiem naturalne. Widzi pan, białe są moje” ,,Aha! A czarne?”. „Czarne też”, rzekł pasterz.

Anthony de Mello

sniezne drzewo %Jerzy Binkowski%
                     Śnieżne drzewo (fot. źródło internet)

Dokonujemy dziwnych podziałów. Potrzebujemy etykietek. Trudno nam zaakceptować rzeczywistość w jej zmienności, różnorodności i pozornym bałaganie. Kombinujemy, jak przedstawiać się z jedynie jasnej strony. Mamy problemy z przyjmowaniem rzeczywistości taką, jaka jest – jej zwyczajności niemieszczącej się w stereotypie czarne albo białe. Zwyczajność egzystencji, to przecież nieustanne pytania i napięcia, związane z rozwojem. Zaś my, najczęściej z poczuciem krzywdy i winy próbujemy dwuznaczności przezwyciężać. Pragniemy, aby nasze wybory nie pociągały za sobą wielu wyrzeczeń. Męczy nas i denerwuje fakt jednoczesnego występowania takiej rozmaitości poglądów i postaw. Drażni, że stale musimy oceniać, przebierać i wybierać.

„Sądzimy, że te rozbieżności utrudniają nawiązywanie dobrych relacji z ludźmi, a nawet relacji ze sobą samym. Wydaje się niemożliwym bycie zarazem: wyrozumiałym i wymagającym, czułym i silnym, miłosiernym i sprawiedliwym, rozważnym i odważnym, ufnym i ostrożnym, pracowitym i zrelaksowanym, poważnym i radosnym, skromnym i docenionym; tym, który naucza i tym, który uczy się; tym, który kieruje innymi i tym, który innym służy… Niemożliwe wydaje się także tolerowane wszystkich tych ,,przeciwieństw” u innych, ponieważ boimy się niekonsekwencji i rozmywania przypisanych etykietek. Dlatego też dużo energii wkładamy w to, aby trzymać się jednej strony i dlatego nie stajemy się całością, a nasze życie pogrąża się w dwuznaczności…”

Szczególnie narażeni na tworzenie jednostronnego wizerunku siebie są nauczyciele. Rodzice i nauczyciele najbardziej jaskrawo doświadczają, że kreowanie tylko jednej strony (tej jasnej – oczywiście) powiększa wewnętrzne rozdarcie, skazuje na rozczarowanie sobą. Nauczyciele i rodzice często pragną, aby ich uczniowie czy dzieci mogli spotkać w nich wzorce do naśladowania, pierwszego gatunku, którzy zachwycą i porwą podopiecznych np. erudycją, urokiem osobistym, opanowaniem i łagodnością… Czy jednak możliwe jest, aby słońce nie rzucało cienia?

Wydaje się, że szczególną misją rodziców i nauczycieli jest łączenie we własnym wnętrzu tego, co rozkawałkowane i rozdzielone. Przede wszystkim to rozdzielenie, tę dwuznaczność trzeba przyjąć i zaakceptować w sobie. Nikt z ludzi nie potrafi w dłuższym czasie żyć bezgrzesznie. 0dsłonięcie tej prawdy może stać się początkiem wysokich lotów, które pozwolą rozpoznać dynamiczną jedność otaczającej rzeczywistości. Duch jedności, wysiłek scalania fragmentów w jedno wydaje się drogą ku wspólnemu dobru. Drogą, na której omijać będziemy podziały na białe i czarne.

PS.
Mały, czarny chłopczyk obserwował mężczyznę z balonikami na wiejskim jarmarku. Mężczyzna był najwidoczniej dobrym sprzedawcą, ponieważ uwolnił czerwony balonik z uwięzi, żeby poszybował wysoko w powietrze, przyciągając w ten sposób tłum przyszłych młodych klientów.
Potem uwolnił balon niebieski, potem żółty i biały. Wszystkie poszybowały w niebo, aż zniknęły. Czarny chłopczyk stał długo, patrząc na czarny balon, a potem zapytał: „Proszę pana, gdyby pan spuścił czarny, czy poleciałby tak wysoko, jak pozostałe?”.
Mężczyzna z balonami uśmiechnął się do dziecka ze zrozumieniem. Zerwał sznurek, który trzymał w miejscu czarny balon i gdy poszybował do góry powiedział: ,,To nie kolor, synu, unosi balon. Unosi go to, co jest w środku”.

Z:”Modlitwa żaby” A. de Mello

Podobne wpisy: