Moje obawy dotyczyły Obamy: jak zachowa się człowiek kończący kadencję prezydenta Stanów Zjednoczonych? Co powie? Jakie podejmie decyzje? Czy dyplomacja prezydenta Andrzeja Dudy była wystarczająco mądra, przekonywująca i elegancka? Prezydent Obama zaangażowany jest przecież także w utrzymanie władzy przez amerykańskich „demokratów”, czyli światłych i światowych liberałów. Celem demokratów jest pokonanie w wyborach „niebezpiecznych” republikanów (ach, jakże ciemnych konserwatystów). A my? Jesteśmy ciemnymi konserwatystami, a więc …
Wynarodowiona, niemoralna i totalna polska opozycja (nie)parlamentarna swoje toksyczne, trujące macki umoczyła w pieniądzach i ludziach żydowskiego mocodawcy węgierskiego pochodzenia, który wspiera przecież najbłyskotliwiej mielącą językiem demokratkę świata – Cezarię Herodiadę Clinton.
Czy Obama mógł powiedzieć co innego, niż powiedział? A powiedział coś zasadniczego dla obronności i tym samym niepodległości Polski: „Tak. Jako dowódca armii amerykańskiej wyrażam zgodę na rozlokowanie brygady moich żołnierzy na wschodniej granicy Paktu Północno Atlantyckiego – w Polsce. Jeden za wszystkich – wszyscy za jednego”.
Uwzględniając „rachunki” światowe i odpowiedzialność za swój kraj – Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, prezydent tego kraju, chyba nie mógł powiedzieć niczego innego! Jest w interesie Stanów Zjednoczonych utrzymywanie Rosji z dala od kontynentu amerykańskiego, przy współudziale potencjału obronnego 28 państw europejskich.
Lecz dla naszych walczących z demokracją „demokratów” spieniężonych przez 8 lat szabrowania, okradania narodowego budżetu, najwspanialszym rezultatem spotkania kilku tysięcy ludzi zaangażowanych w projekt obrony świata przed totalną wojną, jest napomknienie o obawach prezydenta Obamy, żebyśmy nie zapomnieli o demokracji, a w tym także o wolności prasy i innych mediów. A w czyich rękach jest prasa wydawana w Polsce? W rękach żydowskich i niemieckich multimilionerów. Dwie pieczenie na jednym ogniu.
Powróciwszy do swego kraju pewnie spotka się z problemami konstytucyjnymi, które sam stworzył – przedwczesny wybór sędziego Sądu Najwyższego USA.
Tak więc Prezydent Obama spłacił dług tym, którzy potężnymi dawkami finansów sprzyjają „demokratom” w Stanach Zjednoczonych a równocześnie zabezpieczył i uszczelnił strategiczne niebezpieczeństwa płynące z dalekich krańców wschodniej Europy, które graniczą z nieprzewidywalną Rosją.
Pytanie – skąd biorą się w Polsce komentatorzy i dziennikarze, którzy nienawidzą Polski – kraju wartości odwiecznych i na wskroś konstytucyjnych: prawego sumienia, sprawiedliwości i dobra wspólnego?
Moje obawy nie dotyczą już prezydenta Obamy. Lękam się pismaków i „gawędziarzy” – zdrajców podstawowej idei wspólnoty polskiej.
Jerzy Binkowski
Jerzy Binkowski – Urodził się w 1949r. w Gdyni. Ukończył studia filozoficzno-psychologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dyplomem reżyserskim ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Pracował głównie z młodzieżą – poradnictwo i teatr. Mieszka od 40 lat w Białymstoku. Należy do warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.