Nie ma we mnie zgody na włączenie się wprost, dzisiaj, w absurdalną gęstwinę kłamstw i oszczerstw tej strony, która przed trzema laty nazwała się totalną opozycją, czyli bezmyślną negacją WSZYSTKIEGO, co zaproponował Rząd Rzeczypospolitej Polskiej. Jeszcze przed dniem zaistnienia Rządu, już rzucali oszczerstwa i kłamstwa w stronę tych, którzy jeszcze NIC nie zrobili. Następnego dnia i nieustannie później – do dzisiaj – obrzydzają każdą myśl, każdą decyzję demokratycznie wybranego Rządu. Przez trzy lata nie zabrzmiał ze strony Kościoła jednoznaczny apel o opamiętanie się oszczerców. Niektórzy biskupi sugerowali, wykorzystując zwroty nowomowy, że my (Pan i ja) jesteśmy zagrożeniem, ponieważ nasza bezinteresowna miłość do ojczyzny, do tradycji grozi faszyzmem i stanowi mowę nienawiści. Tym przyczynili się do wzmocnienia sugestii, że nas takich – nie powinno być. Uprawomocnili sugestię wyeliminowania miłośników tradycji i ojczyzny. Uprawomocnili nienawiść, która bluzgała ustami polityków opozycji. Nie upomnieli siewców nienawiści. Nie nazwali nienawiści grzechem.
Jestem na granicy obsesji. Byłbym gotów zdezynfekowanymi palcami przemyć ich oczy i uruchomić sumienie. Dzisiaj proszą, aby nie czynić z dramatu w Gdańsku sprawy politycznej. Wcześniej nie dostrzegali, jak bardzo ich milczenie i nie nazywanie grzechu – grzechem, stawało się wartością dodaną dla politycznej hochsztaplerki, mgły na rozumie, wyobraźni i sumieniu.
Dzisiaj próżno mielą religijnymi motywami. Nie stało odwagi, aby prawdziwie pobożnościowe motywy uruchomić przed wieloma laty (2010), przed trzema laty, przed dwoma laty, przed rokiem.
Widzę udział kościoła w bezprzykładnym obijaniu kijami po plecach ludzi dźwigających odpowiedzialność za ODRODZENIE.
Chory jestem na Polaka – w biskupie Polaku.
Proszę o modlitwę.
Łatwiej mi przychodzi modlić się za tego zbrodniarza i Osobę pozbawioną życia wczoraj, niż za księdza biskupa POLAKA i Gądeckiego.
Oczyszczę swój gniew. Wyciszę swój żal. Potrzebuję jednak trochę czasu a nie przestaję wierzyć Bogu, że z każdego zdarzenia możemy wykuć DOBRO.
Mężczyzna drugi:
Myślę, że towarzyszy nam coraz gęstszy fałsz. Gubimy się w tej mgle nie dlatego, że “totalsi” są coraz bardziej agresywni (a są), ale dlatego ze Ci którzy, jak latarnie, powinni wskazywać Drogę, sami są uwikłani po uszy w jakąś upiorną nowomowę, ergo kłamstwo . Kardynał Nycz dziękował ostatnio HGW za “budowanie królestwa bożego na ziemi” w ramach jej prezydentury. To warto może przypomnieć, ze w czasie tego “budowania” nastał czas najgorszej pogardy, metafizycznego wprost “misterium inquitatis” – wobec ludzi na Krakowskim Przedmieściu – kiedy sikano na znicze i wołano przy całkowitej bierności : “Chcemy Barabasza”. A sama HGW nakazała usuwanie tych zniczy. W tych okolicznościach kardynał nakazał usunięcie Krzyża, a żałosna szarpanina z obrońcami tylko wzmocniła obraz rozdarcia wspólnoty. Ten obraz towarzyszy mi jako symboliczne wyprowadzenie Znaku Zbawienia z przestrzeni publicznej przez pasterzy właśnie. Jak oskarżenie dzwoni mi w uszach : “brońcie Krzyża” ! Obawiam się, że nasi biskupi zajęli się już wszystkim, tylko nie tym. Sól traci smak, i jak wiadomo, nie można jej posolić. Polska tonie duchowo. Ta pustka jednak zostanie w końcu zagospodarowana, a biskupom przewidziano w tym ustroju rolę statystów, żyrantów systemu “pozbawionego nienawiści”. Powrót do Chrystusa będzie zapewne bolesny, bo będzie musiał być okupiony “próbowaniem w ogniu” . To co obserwujemy obecnie to dramatyczna walka o czas, z której biskupi w większości w ogóle nie zdają sobie sprawy – śpią .
A sen w Ogrodzie Oliwnym oznaczał bierność, w okoliczności nocy, w której działa “zły człowiek” : “Królestwo niebieskie jest podobne do człowieka, który zasiał na swoim polu dobre ziarno. Gdy ludzie spali, przyszedł nieprzyjaciel, nasiał chwastu pomiędzy pszenicę i odszedł…” (Mt 13:24-25). Obyśmy się zdążyli obudzić przed czasem w którym ów kąkol będzie oddzielany od pszenicy.
***
Po latach milczenia wobec bezprzykładnej agresji TOTALNEJ, kardynał Nycz wreszcie wydusił z siebie:
Czego nas ta śmierć chce nauczyć? Niewątpliwie uczy nas tego, że nienawiść i przyzwolenie na to, żeby się rozszerzała to droga donikąd. Nie wolno nigdy nie szanować i deptać godność człowieka. Woła też do nas o rachunek sumienia, każdego z nas, z naszej postawy miłości braterskiej, z naszego życia i działania prospołecznego. Jest wołaniem dla polityków, ludzi mediów, ale także jest wołaniem do Kościoła. Czy każdy z nas robi to wszystko, co do niego należy? Czy nie milczeliśmy wtedy, kiedy trzeba było wołać o miłość, zgodę, wspólnotę oraz ją po prostu swoim codziennym życiem budować. W ciszy martwej refleksji stawiajmy sobie te pytania, modląc się za śp. Pawła i jego rodzinę pogrążoną w żałobie.
Jerzy Binkowski – Urodził się w 1949r. w Gdyni. Ukończył studia filozoficzno-psychologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dyplomem reżyserskim ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Pracował głównie z młodzieżą – poradnictwo i teatr. Mieszka od 40 lat w Białymstoku. Należy do warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.