Jestem prawie wypełnioną skarbonką CZASU. Moje starsze ramiona nie potrafią już uchwycić wiatru. Bogactwo, które jest we mnie …
Przypominam sobie tę fazę, w której wiedziałem na pewno, KTO jest najważniejszy w moim życiu. Jako pięciolatek przystąpiłem do Komunii świętej. Błyskawicznie nauczyłem się po łacinie ministrantury. Komża swoją bielą czyniła mnie sługą Kapłana, który w zastępstwie Jezusa Chrystusa odnawia znak jedności i wdzięczności Bogu Wszechmogącemu. Wracają do mnie takie słowa jak humerał, alba, cingulum, ornat, mszał, kapa, kadzidło, dzwonki, organy. Śpiewałem („wewnętrznym i nabożnym głosem”) wraz z Księdzem – prefację „gregoriańską”. Później, gdziekolwiek się znalazłem w świecie, uczestniczyłem we Mszy świętej i innych nabożeństwach, z kapitalnym poczuciem, że jestem „w domu”, pomimo, iż nie łączył nas już język łaciński. Pozostały ugruntowane w dzieciństwie rytuały, ich sens i treść – w Anglii, , Danii, Szwecji, Francji, w Stanach Zjednoczonych, w Ekwadorze i w Libii. Liturgia Kościoła Katolickiego uczy przekazywania znaku pokoju i modlitwy OJCZE NASZ.
Minionej nocy, we śnie, dostrzegłem piękną czerwień rewerendy czekającej na ministrantów w szafie zakrystii, w kościele św. Andrzeja Boboli, w Gdyni, na Obłużu. Każdemu z nas zależało na tym, aby wsunąć swoje nogi w rewerendę (wdziać rewerendę). Gdy stawiało się nas wielu do służby ołtarza, nie dla wszystkich starczało.
Rewerenda – w Polsce do XVIII wieku stanowiła ona ubiór profesorów wyższych uczelni, astronomów, lekarzy. I wreszcie przypomnę łaciński źródłosłów: reverendus – czcigodny.
W dziecięcych intuicjach, poprzez uczestnictwo w liturgii, odziany w komżę, kołnierz i rewerendę, przy schodkach ołtarza, odkrywałem, swoją szczególną wartość, jako chłopca. Kościół katolicki ubogacał później moją młodzieńczość i dojrzałość. Tutaj otrzymywałem wsparcie w meandrach drogi ku coraz pełniejszemu człowieczeństwu.
Tydzień temu obserwowałem i przeżywałem ingres Arcybiskupa Marka Jędraszewskiego do Krakowa, do Katedry królewskiej na Wawelu. Jakież święto! Mój rówieśnik raz jeszcze przypomina zasady życia wspólnoty rodzinnej i narodowej. Bez bojaźni Bożej wspólnoty nie stworzymy. Fundamentem jest miłość, zaufanie, nadzieja. Bez zrobienia miejsca przy stole i bez zaproszenia do stołu będziemy tylko kiepskimi „dyplomatami”. Pamiętam, oczywiście, że zdarza się, iż zaproszenie do stołu jest odrzucane.
Na jednym ze „stołów” podano w ostatnim czasie wykwintne danie i mnóstwo smakołyków. Ja tam chcę bywać i miód oraz wino spijać. Otóż państwo polskie w osobie wicepremiera, profesora Piotra Glińskiego, dokonało zakupu krakowskiej kolekcji książąt Czartoryskich.
Redakcja krakowskiego miesięcznika „Wiara-Patriotyzm-i Sztuka” w najnowszym numerze opublikowała niezwykle interesujący wywiad z abp. Markiem Jędraszewskim, pt. ”Musimy podnieść głowy do góry”. zobacz TUTAJ =>
Tam dowiedziałem się, że Marek Jędraszewski pochodzi z wielkopolskiej rodziny „bambrów”. Cytuję: „Od strony babci [Maria Kahl – dopisek JB] i matki mam powiązania rodzinne z tzw. bambrami, osadnikami niemieckimi z Bambergu, których zaproszono do Polski w XVIII wieku, kiedy Wielkopolskę wyniszczyła zaraza. Żeby zaludnić na nowo te tereny, sprowadzono kolonistów, a jedynym warunkiem dla ich osiedlenia było wyznanie rzymskokatolickie.”
W tym samym numerze krakowskiego WPiS-u na siedmiu stronach inkrustowanych fotografiami m.in. „Damą z łasiczką”, zbioru antycznych dzieł sztuki z Galerii Sztuki Starożytnej, fragmentu ekspozycji militariów z XVII wieku, przeczytać można rozmowę z profesorem Andrzejem Szczerskim. Jej sens można streścić w zdaniu: „Państwo polskie tak właśnie powinno się zachowywać wobec dóbr kultury”.
Czytając o tym wszystkim, czuję się zupełnie niezasłużenie reverendus. Nie, to nie jest przejęzyczenie. Czuję się tak, jakby to mnie osobiście Polska wzbogaciła.
Jerzy Binkowski – Urodził się w 1949r. w Gdyni. Ukończył studia filozoficzno-psychologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dyplomem reżyserskim ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Pracował głównie z młodzieżą – poradnictwo i teatr. Mieszka od 40 lat w Białymstoku. Należy do warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.