Pracowałem w szpitalach psychiatrycznych i w szkołach. Są to instytucje pełne ludzi. W szpitalu wyraźnie wybijają się z szarości ludzie w białych fartuchach. Strój informuje, że nie są oni ludźmi leczącymi się. „Biali” są zdrowi. Chorym pozostaje „szarość”.
W szkole nie zawsze odróżnisz młodą nauczycielkę od uczennicy, zwłaszcza, gdy jesteś w liceum a nawet w gimnazjum. Jest jedna cecha, która pomaga rozpoznać nauczyciela: „dziennik” w ręku.
Obie przestrzenie różnią się wyraźnie dynamiką ruchu. Osoby „szare” w szpitalu suną korytarzem ruchem spowolniałym, sennym. Osoby w szkole poruszają się ruchem niejednostajnie przyspieszonym.
Obie społeczności porządkuje hierarchia. „Biali” i ci z „dziennikiem” WIEDZĄ! Pozostali nie wiedzą. „Biali” i z „dziennikiem” wiedzą, jak żyć. Wiedza o tym, na czym polega życie i moc wystawienia diagnozy, na ile przedmiot ich oddziaływań już spełnia kryteria, aby podjąć samodzielne życie – może dać poczucie spełnienia tym, którzy produkują sprawności życiowe swoich podopiecznych.
To pełne nieskrywanej goryczy powyższe zdanie, chcę, aby było początkiem refleksji o jednym z nieskończonej ilości aspektów i problemów współczesnego szkolnictwa. Moim zdaniem wszyscy dorośli ponoszą odpowiedzialność za dehumanizację oddziaływań instytucji szkolnictwa. Model „przemysłowy” widoczny jest między innymi w nadmiernym poleganiu na wynikach testów przy pominięciu osobowości (osoby) dziecka.
Szkoła przypomina szpital psychiatryczny: schemat zajęć i ich rozkład, podział na grupy a także stanie w kolejkach i … wszechobecny nadzór. Trudno w szkole otrząsnąć się z wrażenia, że ci ludzie z „dziennikiem” w ręku ciągle ciebie obserwują i oceniają. Czy nie jest tak, że wraz z nasileniem inwigilacji maleje szacunek dla naszej indywidualności, odrębności? System nagród i kar opiera się na tym, jak dobrze umiemy się zamknąć w sobie i postępować zgodnie z zaleceniami, zamiast ofiarowywać nasze wyjątkowe zdolności, aby wnieść własny wkład.
Czy nie kurczą się możliwości konkretnego dziecka, gdy wmówi mu się, że jedynym sposobem na życie jest poddać się prowadzeniu. A gdyby tak kształtować odpowiedzialność za podejmowane decyzje od samego początku życia?
W dzieciństwie mówi się nam, co mamy robić, jak robić i kiedy. W życiu dorosłym musimy się dopasować do warunków zatrudnienia. Szkoli się nas, byśmy byli ofiarami. Jeśli nie umiemy dopasować się w szkole, jesteśmy outsiderem, wykluczonym a nawet … nikim. A gdy się zdarzy później stracić pracę, tracimy tożsamość. Niewielu rodziców jest na tyle mądrych, aby zauważyli, że ich dzieci przygotowywane są do życia w ciągłej zależności
Nie pozwólmy siebie i naszych dzieci zaprogramować na ZALEŻNOŚĆ. Nie popychajmy naszych dzieci w stronę kolejnych zajęć i osiągnięć, nie pomagając im dostrzec różnicy pomiędzy zwycięstwem w konkursie a istotnymi zasługami w życiu.
„Dopóki kształcenie będzie oznaczać uczenie dzieci zależności oraz podporządkowywania się, dopóty nie zaczniemy wykorzystywać obietnicy, którą każde dziecko przynosi ze sobą na świat. Podczas gdy dyskutanci obrywają jedynie liście schorowanego drzewa, kłócąc się o to,, jak najłatwiej utrzymać status quo, dotknięta zarazą korzenie rozrastają się niepostrzeżenie” – czytam w książce Stephana R.Covey’a „3.ROZWIĄZANIE – jak sprostać najtrudniejszym życiowym wyzwaniom”
Zadaniem do wykonania jest tworzenie życzliwych wzajemnie relacji pomiędzy nauczycielami, rodzica i wszystkimi grupami społecznymi, w celu wyzwalania potencjału dzieci, aby to one kierowały swoim życiem, a nie były tylko kierowane.
Co można zrobić, aby uczniowie i nauczyciele czuli się każdego dnia SPEŁNIENI? Model naszej edukacji zapewnia większości uczniów poczucie, iż są uosobieniem porażki. Czy inaczej przeżywają szkołę nauczyciele?
Nie dziwmy się więc, że gdy szkoła nie sprawi, że młodzi ludzie każdego dnia będą czuć się SPEŁNIENI, sami uczniowie znajdą sobie „coś”, co im to zapewni. Natomiast gdy zostaną zmuszeni do podporządkowania się, znajdą sposób na oszukanie systemu. Zadowolą się inną formą spełnienia: „Wszystko mi jedno”, „Nic to mnie nie obchodzi”.
Proces kształtowania poczucia odpowiedzialności za swoje życie jest pracą nad poczuciem własnej tożsamości, niepowtarzalności a wtedy poczucie SPEŁNIENIA rodzi się wewnątrz Osoby.
Zewnętrzne i drugorzędne stają się takie nagrody jak stopnie, dyplomy, popularność. To z naszego wnętrza pochodzi główna nagroda – SPEŁNIENIE.
Gdy odkryjemy swoje mocne strony, gdy dostrzeżemy swoje słabości, gdy obdarzymy szacunkiem siebie i tym samym innych, gdy przeżyjemy satysfakcję z wyjątkowych i pełnych błyskotliwości zasług, gdy dostrzeżemy radość i dumę z uczciwej i rzetelnej pracy – wtedy poczujemy cudowne uczucie SPEŁNIENIA.
Jerzy Binkowski – Urodził się w 1949r. w Gdyni. Ukończył studia filozoficzno-psychologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dyplomem reżyserskim ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Pracował głównie z młodzieżą – poradnictwo i teatr. Mieszka od 40 lat w Białymstoku. Należy do warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.