Kilka refleksji po wyprawie na Kresy….
Kamieniec Podolski – miasto i twierdza obronna przed najazdami – podobał mi się najbardziej, choć każda nazwa nawiązująca do Rzeczypospolitej Obojga Narodów brzmi jak sen i legenda: Chocim, Okopy Świętej Trójcy, Olesko, Zbaraż, Żwaniec, Żółkiew…
Tradycja nie jest czymś, co na nas „napada”, narzuca się i niczym czarny płaszcz przeszłości, uwiesza się na naszych ramionach. Nie. Tradycję każdy z nas wybiera, podłączając się z wolnej woli do przeszłości. Każdy może się zdecydować na to COŚ z czasu minionego, co wkomponuje w poczucie osobistej tożsamości. Wartości urzeczywistniane przez przodków mogą tak bardzo zafascynować, że chce się swoją indywidualnością nawiązać do nich i je kontynuować.
Wymienione powyżej twierdze i miejscowości to tylko maleńka cząstka świata, który przeminął. Natomiast okazuje się, że ciągle ważne jest opowiedzenie się za cechami kultury, jaką przynieśli na te ziemie Polacy: witalność, radość życia, pragnienie trwania na przekór trudnym okolicznościom, rozmach, nadzieję, głęboką wiarę.
Największym moim przeżyciem w czasie pięciodniowego pobytu w zachodniej Ukrainie (wraz z około 150 osobową grupą zorganizowaną przez Telewizją REPUBLIKA), było spotkanie z biskupem diecezji Kamieniecko – Podolskiej, księdzem Leonem Dubrawskim. Cóż za energia, pogoda ducha, radość na widok rodaków z Polski, jakież skupienie na twarzy, jakaż wiara, że każdy z nas jest przepełniony miłością do siebie wzajemnie i tym samym – do Polski !!! Jakaż pewność, że praca kapłana Kościoła Rzymsko-Katolickiego na tych terenach ma swój podstawowy i ogromny sens! I to cudowne poczucie humoru oraz żarliwość.
Ja natomiast miałem sporo kłopotów z zintegrowaniem się. Patrzyłem krytycznie na naszą grupową „rozlazłość”, średnie zdyscyplinowanie, drobne grymaszenie. Odnosiłem wrażenie, że nie potrafimy rozmawiać w grupie, nie umiemy wysłuchać, przerywamy mówiącym, nie potrafimy puentować swoich wypowiedzi. „Cienko” brzmiało nasze śpiewanie. Nie podobała mi się moja egocentryczność…
I nagle w tej podróży dostrzegłem z wewnętrzną radością, że my – Polacy w WYPRAWIE NA KRESY najbardziej zintegrowani stawaliśmy się podczas modlitwy. Głośno i wyraziście, z zapałem, skupieniem i zaangażowaniem modliliśmy się kanonem stałych i znanych form (różaniec, stałe części mszy świętej). I bardzo pięknie oraz mocno brzmiały nasze śpiewy modlitewne – szczególnie „Boże coś Polskę”. To było wzruszające: zobaczyłem, że wszystkie animozje, drobne konflikty, brak zgrania i pewna ostrożność w nowych relacjach – wszystko to mięknie podczas Eucharystii. Zobaczyłem, że najbliżsi sobie jesteśmy w kościele. Najbardziej zjednoczonymi Polakami czuliśmy się w katolickiej świątyni.
Nie piszę o niezliczonych szczegółach i doświadczeniach WYPRAWY. Piszę, aby podzielić się tym spostrzeżeniem o naturalnie nas integrujących formach życia religijnego. Nasza historia wpisała nas w kulturę duchową chrześcijańskiej Europy. Pielęgnujmy tę tradycję. Nie pozwólmy pomniejszać znaczenia religii w życiu naszej ojczyzny. Hasło BÓG HONOR OJCZYZNA to najpiękniejszy apel do mego sumienia.
Módlmy się za naszych przodków, rodaków, którzy przenieśli POLSKĘ przez HISTORIĘ.
Jerzy Binkowski – Urodził się w 1949r. w Gdyni. Ukończył studia filozoficzno-psychologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dyplomem reżyserskim ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Pracował głównie z młodzieżą – poradnictwo i teatr. Mieszka od 40 lat w Białymstoku. Należy do warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
Odwiedziny: 45