Żaden człowiek nie ma ścieżek gotowych Jerzy Binkowski felietony

     Kiedy spoglądam za siebie – a mam 60 lat – zadziwia mnie nieprzewidywalność zdarzeń oraz nieprzewidywalność konsekwencji osobistych wyborów w chwili, gdy podejmuje się decyzje. Zadziwiony jestem również mocą, którą odkrywałem w sobie i teraz w prawie zachwyceniu podsumowuję: „Tak, więc wytrzymałem  wszystkie zakręty!”.  Uczestniczyłem w niewyobrażalnych zmianach form życia społecznego. Osiągnięcia cywilizacyjne i nowe technologie zmieniły obraz świata. Przeorałem swoją duszę w poszukiwaniu sensu, dla zachowania nadziei i radości życia w świecie wartości konserwatywnych – miłość, troska, współzależność, odpowiedzialność – agresywnie kontestowanych przez konsumpcję oraz wyzysk. Nie oszalałem z bólu, w biedzie, zagubieniu. Jak to zrobiłem? Poetka, Joanna Kulmowa tak pisze:

SCIEZKA B 0 %Jerzy Binkowski%Życie jak płaszcz znoszony na mnie/kiedy się ze starości  przetrze/to mniej się staje materialne /i widać że jest od podszewki/duchem podszyte jak powietrzem/więc patrzę –/choć nie wierzę jeszcze –/i przez ten płaszczyk przenoszony/chwytam przebłyski TAMTEJ STRONY (…) I wtedy w korytarzach światła/ pobiegnę może na spotkanie/pofrunę może czy popłynę/na NIE ZMIENIONE I NIE INNE/ niż to co było TU kochaniem(…)na bezpieczeństwo snów-/na moje /bezkresne niebo łagodności/na którym świeci obietnica/że dalej się nie kończy dalej/ale daleje w dalsze dale/w dzisiątych światłach i mgławicach/że za tym lasem las i jeszcze/las: istna listność leśnym dreszczem/w poczuciu czegoś co jest rdzeniem/ NIEZNISZCZALNOŚCI/jak wspomnienie.

     Kiedy w 25 lat po studiach psychologicznych w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, po przeróżnych specjalizacjach (m.in. psycholog kliniczny) i szkoleniach, po kolejnych studiach (reżyseria teatralna) – podjąłem pracę w Zespole Placówek Kształcenia  Artystycznego w Białymstoku (później Zespół Szkół Muzycznych), z niepokojem myślałem, że właśnie osiągam szczyt swoich niekompetencji zawodowych: nie jestem przecież muzykiem. Coś w środku nieokreślonego a może zwyczajna mądrość podpowiadała mi, że w szkole muzycznej – artystycznej potrzebna jest przede wszystkim empatia – próby rozumienia ucznia i nauczyciela. Nie otrzymałem jakichkolwiek wskazówek, gdyż mój poprzednik w profesji odszedł, zanim zdążyłem poprosić o pomoc.

     Jednym z największych problemów była moja niezgoda na  zaakceptowanie „ukrytego programu”, którego sens odczytałem w sposób następujący: „Przyjmujemy do szkoły talenty muzyczne, uczymy, aby odnosić znaczące sukcesy muzyczne na forum ogólnopolskim”. Również odczuwałem opór i zdziwienie, gdy słyszałem, że MUZYKA JEST SENSEM ŻYCIA. Jestem przecież pewien, że „muzyka” nie przytuli, nie wysłucha, nie powie dobrego słowa, nie poda herbaty, nie zapłacze w chwili smutku, samotności, rozpaczy, bezradności. Tak, nie zgadzam się z hasłem o muzyce jako sensie życia. Znalezienie sensu wydaje się bardziej prawdopodobne w relacjach między osobami.

     Tak więc wierny swoim spostrzeżeniom i własnym założeniom, zacząłem szukać swego miejsca w systemie edukacyjnym szkoły. Oczekiwania wobec osoby spełniającej funkcję psychologa szkolnego są sformułowane w tzw. „zakresie obowiązków” bardzo ogólnie, enigmatycznie. Jednocześnie odniosłem wrażenie, iż zatrudnia się w szkole psychologa bardziej ze względu na przepisy, niż z powodu prawdziwej potrzeby grupy kierowniczej i innych osób pracujących w szkole. Pomyślałem, iż jako osoba z doświadczeniem klinicznym, będę próbował stworzyć własny sposób oddziaływań profilaktycznych i terapeutycznych. Wyraziłem w rozmowie z dyrekcją szkoły apel, aby nie skierowywano do psychologa szkolnego uczniów „za karę”, zaś ja podejmę rozmowę-spotkanie z każdym uczniem, który będzie tego chciał. Również ewentualne zajęcia psychoedukacyjne na godzinach wychowawczych będę  realizował tylko wtedy, gdy wychowawca zasygnalizuje mi, że klasa wyraziła taką potrzebę i chce spotkać się z psychologiem, wcześniej uzgadniając interesujący klasę temat czy problem.

     Początek każdego roku szkolnego nacechowany był wysiłkiem zdiagnozowania potrzeb, aby skutecznie włączyć się w proces wzajemnego wspierania, wspomagania, aby współtworzyć aurę sprzyjającą procesowi osiągania coraz pełniejszej dojrzałości w czterech sferach: 1.fizycznej, 2. psychicznej, 3. społecznej i 4.duchowej.

     Ad.1. Pomagam młodzieży w zdobywaniu wiedzy i umiejętności prowadzenia zdrowego stylu życia poprzez m.in. uczestnictwo wraz z nimi w zajęciach sportowych na basenie (zabawy w wodzie, wyścigi, opanowywanie umiejętności ratowniczych), a także poprzez organizowanie i wychodzenie wraz z nimi na rajdy piesze po Puszczy Knyszyńskiej (wcześniej przygotowane i wspólnie przeanalizowane w aspekcie geograficznym, topograficznym, historycznym i logistyczno-organizacyjnym). Poświęcam również czas spotkań indywidualnych i klasowych tematowi poziomu aktywności (aktywacji) wewnętrznej i fizycznej, która sprzyja dobremu nastrojowi i poczuciu odprężenia, relaksu i wewnętrznej szczęśliwości.

     Ad.2. Dojrzewanie psychiczne to proces, którego sensem jest osiąganie odpowiedzialności za siebie i swój stosunek do świata. Jako główne zadanie stawiam sobie samemu osiąganie takiego stopnia uważności i mądrości życiowej, który zainteresuje moich podopiecznych. Pragnę świadomie kształtować własną postawę wewnętrzną i moje zachowania tak, aby uczniowie mogli „posmakować” w relacjach ze mną, co to znaczy: życzliwość, troska, otwartość, elastyczność, poczucie humoru, wspieranie, wzbudzanie nadziei i ufności w sens pracy twórczej, pracowitość. Mój gabinet jest zawsze otwarty dla każdej osoby, która chce wejść ze mną w kontakt. W tym celu praktykuję zmienność godzin dyżurowania, gdy zaistnieje indywidualna potrzeba. Podczas pracy słucham uważnie i wspólnie z osobą korzystającą ze wsparcia lub konsultacji, opracowuję sugestie wprowadzania zmian tak, aby osobie żyło się szczęśliwiej. Spotkanie z psychologiem jest szansą pogłębiania motywacji do zdobywania tych umiejętności życiowych, które sprzyjają osobie i wspólnocie szkolnej.

     Dojrzewanie psychiczne to również wzrost świadomości znaczenia umiejętności uczenia samego siebie – uczenia się. W tym celu organizuję cykle szkoleń dla młodzieży, których istotą jest zapoznawanie z technikami uczenia się, zapamiętywania.

     W minionym czasie napisałem wiele tekstów-refleksji o sposobach poszukiwania  i odkrywania strategii życia twórczego i sensownego, m.in. teksty w „Wychowawcy” (Kraków), „Być dla innych” (Gdynia), „Twoja Muza”(Warszawa), „Oaza” (Katowice),„Gazeta Współczesna”, „Kurier Poranny”, „Krajobrazy” (Suwałki), „Podlaskie Wieści Oświatowe”, „Psychologia w szkole” (Kielce). Wydawałem wraz z Markiem Pisarskim „BIULETYN SERDECZNIE MYŚLĄCYCH NAUCZYCIELI – ODRODZENIE”

     Odpowiadając na zaproszenia wychowawców, prowadziłem ćwiczenia psychoedukacyjne na lekcjach wychowawczych, których celem było rozbudzanie poczucia własnej wartości, godności i honoru,  poprzez branie odpowiedzialności za swoje zachowania, wyznawane wartości i życiowe plany twórczego życia.

     Ad.3. Aby inspirować i dynamizować proces dojrzewania do życia twórczego w społeczności lokalnej, które polega m.in. na nabywaniu umiejętności prawidłowego wywiązywania się z pełnionych różnorakich ról społecznych, podejmuję z młodzieżą działania sprzyjające osiąganiu swobody ekspresji i autoprezentacji. W moim gabinecie, gdy tego potrzebują uczniowie, uczę i grupowo, i indywidualnie technik relaksacyjno -koncentrujących (trening autogenny Schultza, stretching, ćwiczenia oddechowe, wizualizacja), jako doświadczenia pomocne w sterowaniu napięciem mięśni w sytuacjach społecznych i podczas prezentacji estradowych.

     Dysponując również kompetencjami reżysera teatralnego proponuję młodzieży zajęcia teatralne, które oprócz nabywania umiejętności społecznych, takich jak współpraca, doświadczenie odmienności i różnorodności zachowań, uczuć i sposobów myślenia, uczą empatii, szacunku, wdzięczności a przede wszystkim mądrej współzależności. „Mądrej”,  ponieważ ukierunkowanej na wspólnie wybrany, atrakcyjny i zgodny z najszlachetniejszymi wartościami – cel. Celem konkretnym jest np. postawienie na scenie przedstawienia, natomiast zyskiem niebagatelnym społecznym jest fakt osiągania celu poprzez uszanowanie indywidualności i talentów każdego z członków zespołu.

     Moja opieka i psychologiczna, i artystyczna, a właściwie nasza współpraca (uczniowie i reżyser) zaowocowała na arenie międzynarodowej (Wiedeń, Linz, Salzburg – I nagroda za program dedykowany W.A.Mozartowi – Na pewno muzyka powróci do nieba), na arenie ogólnopolskiej (Warszawa, Pelplin – Pomorski Festiwal Poetycki im. Ks. Janusza Stanisława Pasierba wiele nagród) i w Białymstoku (I nagroda za spektakl Gdzie złota kula? czy III nagroda – Niefruwak Piechotny, wg. tekstów Joanny Kulmowej, na Regionalnym Forum Teatrów Młodzieżowych i Szkolnych).

     Młodzież prowadzona przeze mnie bierze udział w wielu konkursach recytatorskich. Szczególnymi umiejętnościami porywali publiczność podczas kolejnych edycji Konkursu Recytatorskiego Twórczości Literackiej Karola Wojtyły – Przekroczyć Próg Nadziei i Zatrzymaj przez chwilę wzrok na kroplach wiosennego deszczu oraz Wstańcie-Chodźmy.

     Ad.4. Uczniowie tworzący zespół NIC PO NIE to młodzież, która zjawia się w gabinecie trzy razy w tygodniu, o godz. 7:00 (!!!), aby przygotować kolejny program. Lubią o poranku   troszkę pożartować, „powygłupiać”, wypić herbatę. Uczymy się sprawności nie wpisanych w programem szkoły ogólnokształcącej. Uczymy się ważnych życiowo spraw:

  1. odpowiedzialności za dane słowo, np. umówione terminy,
  2. odwagi – estradowej i życiowej,
  3. cierpliwości,
  4. uwzględniania odmienności każdej osoby i obowiązku indywidualizowania się,
  5. wzajemnej troski i wsparcia,
  6. otwartości, elastyczności, pomysłowości,
  7. zaradności i skuteczności (spektakle robimy „bezcenne” – nie wydajemy grosza ze szkolnego budżetu,
  8. ćwiczymy „komunikację społeczną w sytuacjach tremy, napięcia i konfliktów,
  9. poszerzamy wyobraźnię poprzez poznawanie wyników pracy innych grup teatralnych w województwie i w Polsce,
  10. uczymy się wizualizacji, relaksu, odprężania – opanowywania i wykorzystywania tremy w życiu i na scenie.

    

     NIC PO NIE już wiedzą, że poczucie wewnętrznej szczęśliwości związane jest z wysiłkiem i wieloma wyrzeczeniami, jednak ma to niewiele wspólnego z cierpieniem, przymusem, presją, szantażem, karą. Tak: kocham moje teatralne dzieci, rozmawiam z nimi, wsłuchuję się, udzielam informacji zwrotnych, bywam nieziemsko cierpliwy, wielkoduszny, wyrozumiały. Cechy te okazały się wystarczająco atrakcyjne, aby tworzyć relacje mistrz-uczeń. Oni mnie wybierają. Ja jestem jedynie propozycją.

     To uczucia motywują człowieka do wyboru form zachowania. Jeżeli przyjmiemy, że pulpit sterowniczy ludzkich zachowań znajduje się w obszarach emocjonalnych mózgu, przybliżymy się do odkrycia znaczenia poczucia wewnętrznej szczęśliwości w życiu każdej osoby – ucznia i nauczyciela.

     „Źle zachowuje się osoba, która źle się czuje” – powiedzenie to może wskazywać na mądrościowy kierunek wysiłku rozumienia zachowań uczniów. Jestem przekonany, że najważniejszym dla współczesnej edukacji jest mądre podjęcie usilnych dążeń do przestawienia systemu realizującego „program”, na rzecz systemu uwzględniającego niepowtarzalność uczuć ucznia i nauczyciela, których warto wspierać w konstruowaniu ich wewnętrznej szczęśliwości. Niezbywalną cechą tego stanu jest branie osobistej odpowiedzialności i ponoszenie konsekwencji za dokonywane wybory. Wewnątrzsterowność mogłaby stać się punktem honoru współczesnego człowieka i ważną ścieżką pracy samowychowawczej.

     Nie ma lepszej metody uczenia się niż tzw. modelowanie. Na stylu życia nauczyciela wzorować się będzie tylko ten uczeń, który zostanie „poruszony”umotywowany odruchem serca. Nauczyciel, który wzbudza w swoim uczniu poczucie własnej wartości, ważności – to osoba spełniający podstawowy wymóg profesjonalizmu. Uczeń, który zobaczy w oczach nauczyciela błysk nadziei, który doświadczy radości wspólnoty czasu i wspólnoty pracy podczas rozwiązywania atrakcyjnych (bo trudnych) zadań – uczeń taki powiększy osobiste zasoby wewnętrznej szczęśliwości.

     Uczniowie, których spotykamy, są wszechstronnie utalentowani. Możemy mieć pewność, że nie zostali oni wyposażeni jedynie w prosty zestaw wąskich umiejętności i stałą inteligencję, lecz w wiele form inteligencji różnorakich, a ich możliwości rozwojowe są nieznane i owiane tajemnicą nieprzewidywalnych okoliczności i zdarzeń. My, nauczyciele, możemy poszukiwać sposobów zwiększania naszej skuteczności we wspieraniu dziecka – ucznia w procesie odnajdowania przez niego, jego własnych sposobów przeżywania radości życia, ekscytacji przy rozwiązywaniu zadań, tu i teraz.

     W przyszłości życie będzie przed nimi stawiało zadania niewyobrażalne dzisiaj, jednak nawyk pogodnego „brania się za bary” z losem – pozostanie. Wiara w możliwość znalezienia wystarczających powodów do wewnętrznej szczęśliwości uskrzydlać będzie również pomysłowość i gromadzoną mądrość życiową. W ostatecznym rozrachunku naprawdę okazuje się ważny wysiłek, jaki wkładamy w pokonywanie napotkanych problemów a nie, jak jesteśmy zdolni np. muzycznie.

     Wiem, że każde dziecko jest narażone na spotkanie ludzi, którzy będą je lekceważyć, poniżać, wyśmiewać wysiłki, szydzić z braku wiedzy, albo takich, których cieszyć będzie fakt, że uczeń nie jest w czymś tak dobre, jak mogłoby być. Dorastanie oznacza także konieczność radzenia sobie z ludźmi, którzy nas poniżają. Ludzi, którzy naigrawają się z upadków małego dziecka uczącego się właśnie chodzić, lub bijących małe dzieci za to, że są jeszcze niesprawne lub nie rozumiejące – nazywam psychopatami. Większość rodziców i nauczycieli zachowuje podstawowy odruch troski i cierpliwości. Znajduje formy zachęty ważne dla konkretnego dziecka. Dlaczego nie potrafimy cieszyć się równie okazale kolejnymi osiągnięciami dziecka wtedy, gdy ma ono 10, 15, 16, 17, 18 lat…? Prawdopodobnie dlatego, że nie ma w nas – nauczycielach tej radości życia, która była w nas 16, 17, 18… lat temu? Może wraz z upływającym czasem narastało w nas złe mniemanie o sobie, gdyż wielu pragnień nie udało się nam urzeczywistnić???   

     Najcichszą formą pracy wychowawczej i profilaktycznej są indywidualne spotkania z młodzieżą, gdy następują w ich życiu jakieś szczególnie trudne i kryzysowe momenty (decyzja o zmianie szkoły, rozwody rodziców, śmierć matki, śmierć ojca, poczucie samotności, braku zrozumienia, bezradności).

          Moim zdaniem ważne jest, aby częściej rezygnować z myślenia „wynikowego, tzn. :Jeżeli uczniu będziesz zachowywał się w określony przeze mnie – nauczyciela – sposób, to będzie dobrze, natomiast jeżeli będziesz postępował inaczej – będzie źle…” W perspektywie całego życia wzrasta we mnie świadomość, że wszystko, cokolwiek się zdarza, cokolwiek osoba wybiera na danym etapie życia, może być dobre – może stać się kanwą głębszych przemyśleń, głębszej samoświadomości. Zmieniamy się, reorganizujemy, konfrontując się z uczuciami i potrzebami ujawniającymi się przy kolejnych zdarzeniach życiowych. Owych zdarzeń nie sposób przewidzieć. Ważne jest zdobywanie wewnętrznej energii i przestrzeni do modyfikowania swoich nawyków i schematów. Następne zdarzenia staną się „materiałem” kolejnych modyfikacji. Oto mój klucz do nadawania sensu każdej formie życia, którą mi to życie objawi, poprzez kolejne uczucia i potrzeby, powstałe w kolejnych zdarzeniach i relacjach. Usiłowania pedagogów dążących do  ustalenia i skodyfikowania, jak być POWINNO, mieszczą się jedynie w schematach „poprawności pedagogicznej”. Więcej odpowiedzialności generuje zdanie: Co chcesz zrobić z uczuciami i wydarzeniami, których aktualnie doświadczasz?

     Kłamstwem byłoby przemilczenie faktu, że w pracy osoby łączącej w szkole muzycznej profesję psychologa szkolnego i reżysera teatralnego, w relacjach z kolegami nauczycielami i z dyrekcją, w tych relacjach niekiedy przeżywałem również najgłębszy ból, zwątpienie w sens twórczej pracy, poczucie odrzucenia, niezrozumienia i samotności.

Żaden człowiek nie ma ścieżek gotowych.

Rodzimy się jak gąszcz,

który może zapłonąć podobnie jak krzak Mojżesza

lub może uschnąć.

Ścieżki trzeba przecierać wciąż, bo mogą zarosnąć na nowo,

przecierać je trzeba tak długo, aż staną się proste

prostotą i dojrzałością wszystkich chwil.

Karol Wojtyła

           

            Zasygnalizowana powyższym tekstem Karola Wojtyły idea o nigdy skończonej pracy człowieka nad jakością własnej Osoby, może stanowić podstawowy wyznacznik pracy nauczyciela nad swoją samoświadomością, empatią i wyobraźnią, nad jakością swojego sumienia, oraz gotowością do podejmowania ciągle na nowo, w kolejnych fazach życia, odmiennych i różnorakich działań. Warto pracą nad jakością swego człowieczeństwa zbliżać się do poczucia pełni i poczucia sensu własnego życia – oto główna teza mojego wystąpienia.

Jerzy Binkowski

 

                           

Podobne wpisy: